3 stycznia rusza drugi w historii Dakar w Arabii Saudyjskiej. Bez pańskiego udziału. Ale dla pana chyba cały 2020 rok był jak ten najtrudniejszy rajd świata...
Rzeczywiście, można powiedzieć, że Dakar zaczął się wyjątkowo już w marcu i nie wiadomo, kiedy się skończy. To już któryś z kolei etap, ale jesteśmy chyba bliżej mety niż jeszcze kilka miesięcy temu. Rozpoczęcie masowych szczepień w wielu krajach, w tym w Polsce, daje taką nadzieję. A dopóki nie ruszą szczepienia, musimy być twardzi jak podczas jazdy po bezdrożach.
Sądzi pan, że szczepienia będą finałowym etapem walki z pandemią?
Rozumiem, że są sceptycy, ale rozmawiam z mądrymi ludźmi, zaglądam do fachowych źródeł i dochodzę do wniosku, że szczepionka dla większości z nas jest nadzieją. Jeżeli w Stanach Zjednoczonych byli prezydenci, obecny prezydent elekt i wiele innych osób będących autorytetami gotowych jest zaszczepić się publicznie, to nie ma powodu być mądrzejszym od nich i iść temu na przekór. Parę miesięcy temu po raz pierwszy zaszczepiłem się przeciw grypie. W poprzednich latach nie przechodziłem jej jakoś bardzo ciężko, ale teraz mamy niebezpieczeństwo kumulacji grypy czy zwykłego przeziębienia z covidem. Podejmowanie takiego ryzyka byłoby lekkomyślnością. Zaszczepiłem się, nie miałem żadnych powikłań i – odpukać – czuję się dobrze.
Co by pan powiedział tym, którzy nadal nie wierzą w koronawirusa?