Rafał Sonik o Rajdzie Dakar: Lepiej zostać w domu

WYWIAD | Rafał Sonik - z prezesem Gemini Holding, zwycięzcą Dakaru 2015 w klasyfikacji quadów i dziewięciokrotnym zdobywcą Pucharu Świata - rozmawia Tomasz Wacławek

Publikacja: 25.12.2020 10:33

Rafał Sonik

Rafał Sonik

Foto: Fotorzepa/Piotr Nowak

3 stycznia rusza drugi w historii Dakar w Arabii Saudyjskiej. Bez pańskiego udziału. Ale dla pana chyba cały 2020 rok był jak ten najtrudniejszy rajd świata...

Rzeczywiście, można powiedzieć, że Dakar zaczął się wyjątkowo już w marcu i nie wiadomo, kiedy się skończy. To już któryś z kolei etap, ale jesteśmy chyba bliżej mety niż jeszcze kilka miesięcy temu. Rozpoczęcie masowych szczepień w wielu krajach, w tym w Polsce, daje taką nadzieję. A dopóki nie ruszą szczepienia, musimy być twardzi jak podczas jazdy po bezdrożach.

Sądzi pan, że szczepienia będą finałowym etapem walki z pandemią?

Rozumiem, że są sceptycy, ale rozmawiam z mądrymi ludźmi, zaglądam do fachowych źródeł i dochodzę do wniosku, że szczepionka dla większości z nas jest nadzieją. Jeżeli w Stanach Zjednoczonych byli prezydenci, obecny prezydent elekt i wiele innych osób będących autorytetami gotowych jest zaszczepić się publicznie, to nie ma powodu być mądrzejszym od nich i iść temu na przekór. Parę miesięcy temu po raz pierwszy zaszczepiłem się przeciw grypie. W poprzednich latach nie przechodziłem jej jakoś bardzo ciężko, ale teraz mamy niebezpieczeństwo kumulacji grypy czy zwykłego przeziębienia z covidem. Podejmowanie takiego ryzyka byłoby lekkomyślnością. Zaszczepiłem się, nie miałem żadnych powikłań i – odpukać – czuję się dobrze.

Co by pan powiedział tym, którzy nadal nie wierzą w koronawirusa?

Właściwie to szkoda czasu, by próbować ich przekonywać. Jeśli ktoś nadal twierdzi, że covid nie istnieje, możemy mu co najwyżej współczuć. Wszyscy moi znajomi i przyjaciele mieli lub mają kogoś chorego w rodzinie. Niestety, niektóre z tych osób zmarły, m.in. Jan Kulig, ojciec śp. Janusza Kuliga. Ledwie kilka dni wcześniej widziałem go na niewielkim rajdzie w okolicach Krakowa. To są oczywiste dowody, że koronawirus jest groźny, a jeśli ktoś tego nie dostrzega, widocznie stara się to wyprzeć ze świadomości.

Ile czasu może zająć polskiej gospodarce odrabianie strat spowodowanych pandemią?

W środowiskach, z którymi mam kontakt, trwają na ten temat debaty. Są duże rozbieżności opinii, nie ma pewnego wspólnego mianownika. Jedni twierdzą, że do przedpandemicznej rzeczywistości wrócimy bardzo szybko, w ciągu kilku–kilkunastu miesięcy. Inni uważają, że w ogóle do niej nie wrócimy albo wrócimy tylko do jej fragmentu. Trudno już dziś wyrokować, który z tych scenariuszy jest bardziej prawdopodobny. Nadzieja każe myśleć pozytywnie. Ale też, jak na Dakarze, potrzeba mnóstwa cierpliwości.

Domyślam się, że rezygnacja z wyjazdu do Arabii nie była najtrudniejszą decyzją, jaką musiał pan podjąć w tym roku...

W obecnych okolicznościach wycofanie się ze startu wydało mi się jedyną słuszną decyzją. Mam rodziców w podeszłym wieku, czuję się odpowiedzialny za firmę i jej pracowników, za swój zespół rajdowy, za zdrowie wszystkich tych ludzi i ich bezpieczeństwo.

A Dakar to tym razem inwestycja obarczona wyjątkowo dużym ryzykiem...

Każdy, kto się tym pasjonuje, kto robi to od lat, marzy o kolejnym starcie. Ja też. Ale musimy się liczyć z zagrożeniami. Nie chcę powiedzieć kategorycznie, że w przypadku stwierdzenia zakażenia u jednego z członków teamu usunięta z rajdu zostałaby cała drużyna. Organizatorzy trochę to łagodzą, mówią o kwarantannie dla osób, z którymi chory miał kontakt. Ale mimo wszystko w tych okolicznościach lepiej wykazać się zdrowym rozsądkiem i pozostać w domu.

Dakar w Arabii Saudyjskiej jest porównywalnym finansowo przedsięwzięciem co rajd w Ameryce Południowej?

Start w Ameryce był może nieco bardziej kosztowny ze względu na różnego rodzaju ograniczenia. Arabia jest bliżej, w normalnych warunkach loty były tańsze, co dawało szansę na zracjonalizowanie kosztów. Dla organizatora to łatwiejszy partner do współpracy. Jeden kraj, jeden rząd, więc decyzje podejmowane są w prostszych procedurach.

Poza tym Arabii bardzo na rajdzie zależało. Tak jak ściąga inne wielkie wydarzenia sportowe, tak miała dużą motywację, by zaprosić do siebie Dakar. Zapewniła lepsze warunki do pracy zarówno organizatorom, jak i zawodnikom. Podkreślam jednak, że to moje obserwacje po pierwszej edycji. Jak będzie dalej, zobaczymy.

Czy Dakar w pandemicznym reżimie będzie innym rajdem?

Z pewnością. Ale jak bardzo się zmienił, będziemy mogli ocenić w drugiej połowie stycznia. Wątpliwości, czy się odbędzie, będą do samego startu. W tym roku odwołano wszystkie rajdy Pucharu Świata, rozegrano tylko rajdy Baja, również w reżimie sanitarnym.

Na pewno zmieni się trasa Dakaru. Ma być bardziej techniczna. „Umiejętności ponad prędkość" – takie hasło przyświeca tegorocznej edycji.

O tym, że trzeba coś zmienić, była mowa już w trakcie ostatniego Dakaru. Zwracaliśmy uwagę na zbyt dużą liczbę szybkich odcinków, niebezpiecznych dla zdrowia i życia uczestników. Dochodziło na nich do wypadków, również śmiertelnych. Oczywiście organizatorzy nie mieli złych intencji, był to splot nieszczęśliwych okoliczności. Wspólnym głosem apelowaliśmy, by trasa była bardziej techniczna, i wydaje się, że to, na czym nam zależało, osiągnęliśmy.

Będzie pan kibicował wszystkim Polakom czy na czyjś występ czeka pan szczególnie?

Znam się lepiej lub gorzej z każdym z naszych reprezentantów, więc będę trzymał kciuki za wszystkich. Ale najbliższy mojemu sercu jest oczywiście Kamil Wiśniewski. Świetny quadowiec, przejechałem z nim wiele rajdów, w tym kilka Dakarów. Ale będę kibicował też motocyklistom, zawodnikom UTV (pojazdy podobne do quadów – przyp. red.) i Kubie Przygońskiemu, który potwierdził, że należy do czołówki kierowców aut. Kiedy w 2009 roku debiutowałem w Dakarze, Kuba był jeszcze motocyklistą.

Z rajdu wycofał się inny z naszych quadowców, Arkadiusz Lindner.

Kilkanaście tygodni temu miał ciężki wypadek. Myślę, że to był też jeden z kilku powodów jego rezygnacji, oprócz względów bezpieczeństwa i osobistych. Arek na początku roku organizuje charytatywny przejazd Północ–Południe. Podoba mi się, że będzie robił coś pożytecznego w trakcie Dakaru.

W Arabii zadebiutuje Konrad Dąbrowski, syn motocyklowego weterana Marka. Szykuje nam się dakarowa sztafeta pokoleń...

Konrad był na to przygotowywany przez ojca w zasadzie od dziecka. Cieszy, że to już drugie rajdowe pokolenie, choć trzeba pamiętać, że niejedyne. Z ojcem startował m.in. Aron Domżała. Konrad w ubiegłym roku jechał w Africa Eco Race (drugi maratoński klasyk prowadzący trasami dawnego Paryż–Dakar – przyp. red.) z naszym dakarowym guru Jackiem Czachorem. I dał radę.

Czekamy w takim razie na Sonika juniora...

Dzieli nas od tego prawdopodobnie kilkanaście lat. Ale na razie za wcześnie, by o tym mówić. Po drodze mamy elektromobilność, e-sport i wirtualną rzeczywistość. Na trasach rajdów i wyścigów pojawiają się już pojazdy elektryczne. Możliwych scenariuszy jest wiele. Mam nadzieję, że uda mi się zaszczepić w moim dziecku sportowe pasje, tak jak zaszczepili je we mnie moi rodzice. Będziemy obserwować, jak syn się rozwija i w którą stronę pójdą jego zainteresowania, ale nie chciałbym narzucać mu wyboru ścieżki sportowej czy życiowej.

Parkiet PLUS
Do poprawy wyników spółek z branży chemicznej niezbędny jest wzrost popytu i cen
Parkiet PLUS
Najwyższe stopy zwrotu przyniosą średnie spółki
Parkiet PLUS
Drozapol, Kernel... czyli ostra walka o delisting
Parkiet PLUS
Bank centralny jedyną realną opozycją przeciw rządom Victora Orbána
Parkiet PLUS
Nie ma planów i prac nad zmianami w OFE
Parkiet PLUS
Dodatków bio w paliwach przybywa