Appi. Śpiewali o nim piosenki

To mogłaby być historia ku pokrzepieniu serc, gdyby nie jej zakończenie. Abdelhak Nouri, młody piłkarz Ajaksu Amsterdam, po trzech latach wybudził się ze śpiączki. Przez cały ten czas klub wypłacał mu pensje, ale kilka dni temu zerwał z nim kontrakt.

Publikacja: 04.04.2020 10:23

Koledzy z Ajaksu o nim nie zapomnieli. Przed rokiem zadedykowali mu tytuł mistrzowski. Do udziału w

Koledzy z Ajaksu o nim nie zapomnieli. Przed rokiem zadedykowali mu tytuł mistrzowski. Do udziału w ceremonii zaproszono ojca i brata Appiego. Zabrali ze sobą jego portret.

Foto: Robin van Lonkhuijsen/ANP/AFP

W czwartek obchodził 23. urodziny. Patrząc na chłopaka przykutego do łóżka, trudno uwierzyć, że jeszcze parę lat temu był jednym z najbardziej utalentowanych i perspektywicznych piłkarzy w Holandii, któremu wróżono wielką karierę.

– Wciąż potrzebuje stałej opieki, nie jest w stanie samodzielnie wykonywać większości czynności, ale reaguje. Komunikuje się z nami, marszcząc brwi i je unosząc. Nie było go długo, ale wie, gdzie jest, wrócił do znajomego miejsca. Może jeść, ogląda nawet mecze – opowiadał w holenderskiej telewizji brat piłkarza Abderrahim.

Piłka do poduszki

Appie, jak go nazywano, urodził się w muzułmańskiej rodzinie. Jego przodkowie przyjechali tu z Maroka. Futbolem żył 24 godziny na dobę. Na podwórku ogrywał dużo starszych od siebie. Do domu trzeba go było zaciągać siłą. Z piłką nie rozstawał się nawet podczas snu.

Do akademii Ajaksu trafił jako siedmiolatek. – Wyróżniał się na tle innych, był kreatywny – wspomina jego trener, były reprezentant Holandii Wim Jonk. Obserwując jego grę, miało się pewność, że futbol sprawia mu ogromną przyjemność. Trenerzy zachwycali się jego umiejętnościami, kibice śpiewali o nim piosenki, jeszcze zanim zadebiutował w dorosłej drużynie.

Kiedy wreszcie dostał szansę, wchodząc w meczu Pucharu Holandii z Willem II z ławki rezerwowych, dał próbkę swoich możliwości. Minął kilku rywali, wywalczył rzut wolny, poprosił doświadczonego Lasse Schoene o zgodę na jego wykonanie i strzelił tak precyzyjnie, że bramkarz nie miał szans na obronę.

W pierwszym zespole zdążył rozegrać 15 meczów. Wystarczyło, by uznać go za gwiazdę przyszłości. Gdyby nie feralny wypadek, pewnie razem z kolegami świętowałby przed rokiem największy od ponad 20 lat sukces klubu – awans do półfinału Ligi Mistrzów. Z bohaterami tamtego sezonu, Frenkiem de Jongiem i Donnym van de Beekiem, tworzyli paczkę przyjaciół. Kto wie, może z nim sięgnęliby nawet po trofeum.

Pozytywne myślenie i modlitwa

Wszystkie plany i marzenia prysły w lipcu 2017 r. Ajax rozgrywał wtedy w Austrii przedsezonowy sparing z Werderem Brema. Na mecz wyjątkowo nie mógł przyjechać nikt z rodziny Nouriego. Brat oglądał transmisję w holenderskiej telewizji. Widział, jak nieatakowany przez nikogo Appie przysiada nagle na murawie.

– Najpierw pomyślałem, że jest zmęczony albo boli go kontuzjowana kostka. Serce zaczęło mi bić mocniej, gdy zobaczyłem piłkarzy skrywających głowy w dłoniach. Kiedy go reanimowano, ziemia zapadła mi się pod nogami – przyznaje Abderrahim.

Appie uciekł śmierci, ale mimo natychmiastowego transportu helikopterem do szpitala w Innsbrucku doznał trwałego uszkodzenia mózgu. Na powrót do zdrowia nie dawano mu większych szans. Lekarze powtarzali, że nie będzie chodzić ani mówić. Bliscy czuwali przy nim bez przerwy. – Złość, gniew i płacz nie pomagały. Pomagało pozytywne myślenie i modlitwa – zaznacza Abderrahim.

Przyczyną zawału miała być arytmia serca. Rodzina o tym, że był chory, nic nie wiedziała. Oskarżyła klub o zatajenie tej informacji i jej zlekceważenie. Niepokojących objawów nie brakowało. Przed meczem z Werderem Appie czuł się źle, zmagał się z silnymi bólami brzucha, miesiąc wcześniej zemdlał na plaży podczas wakacji w Turcji. Twierdził jednak, że osłabienie spowodowane było upałem i trwającym ramadanem.

Jak Iniesta

Nouri nigdy się nie użalał, nie narzekał, tylko ciężko pracował. Po znakomitym meczu potrafił przyjść do trenera i przeprosić go za niewykorzystane okazje. Dla każdego miał czas, z każdym porozmawiał. Dla młodych Marokańczyków chciał być drogowskazem, wierzył, że uda się ich wyciągnąć ze złego towarzystwa, odwiedzał rodziny imigrantów, pomagał potrzebującym, sąsiadom z robotniczej dzielnicy Geuzenveld robił zakupy. Nic dziwnego, że po wypadku w Austrii wylano morze łez. Wyrazy współczucia płynęły z całego świata. – Przez nasz dom przewinęły się tysiące ludzi. Przyjeżdżali z Chin, z Singapuru, z Maroka. Odwiedzili nas nawet kibice Feyenoordu, którzy nienawidzą Ajaksu. To było niesamowite – nie kryje wzruszenia w rozmowie z „Guardianem" Abderrahim.

Nie zapomnieli o nim do dziś. No bo jak zapomnieć o chłopaku, którego porównywano do Andresa Iniesty, o którym mówiono, że też może grać w Barcelonie.

W szatni pozostawiono na wieszaku koszulkę z jego nazwiskiem, jakby miał za chwilę wrócić. Przed rokiem zadedykowano mu 34. tytuł, bo z takim właśnie grał numerem. Na ceremonię zaproszono brata i ojca. Jego imieniem nazwano nagrodę dla najlepszego młodego piłkarza Ajaksu, a manekiny w klubowym sklepie ubrano w koszulki układające się w napis mający dodać mu otuchy: „Stay strong Appie".

Dobry duch

Rodzina jest drużynie wdzięczna, choć do władz Ajaksu wciąż ma pretensje. – Gdyby wykazali więcej pokory, wzięli na siebie odpowiedzialność za wypadek, przyszli i powiedzieli: źle się wydarzyło, nie możemy cofnąć czasu, ale możemy wam pomóc, sytuacja wyglądałaby dziś inaczej – mówił dwa lata temu reprezentujący rodzinę prawnik John Beer.

Klub ostatecznie przyznał się do winy i popełnionych błędów. Dochodzenie wykazało, że w trakcie akcji ratunkowej należało użyć wcześniej defibrylatora. – Do tej pory byliśmy przekonani, że zrobiliśmy wszystko jak trzeba. Poprosiliśmy jednak o opinię osoby z zewnątrz. Ubolewam, że zajęło to tyle czasu – przepraszał dyrektor Ajaksu Edwin van der Sar.

I choć przez cały czas klub opłacał pensję zawodnika, decyzja o rozwiązaniu z nim umowy znów podpaliła lont. Dlaczego zrobiono to akurat teraz? Spieszono się, ponieważ po 30 czerwca kontrakt zostałby przedłużony automatycznie o kolejny rok. Ajax zaoferował 5 mln euro odszkodowania, ale tę propozycję rodzina poszkodowanego uznała za niewystarczającą. Wygląda na to, że sprawa trafi do sądu.

Appie przez lata zarażał kolegów pozytywną energią. Był dobrym duchem zespołu, jego talizmanem. – Spojrzałem na zegar i zobaczyłem, że mój gol padł dokładnie w 34. minucie. To nie mógł być przypadek – twierdzi van de Beek, którego bramka przyczyniła się do pokonania Juventusu i awansu do półfinału Champions League.

Przed domem Nouriego jedna z grup kibiców wywiesiła flagę z napisem: „Tu bije serce Ajaksu".

Parkiet PLUS
Do poprawy wyników spółek z branży chemicznej niezbędny jest wzrost popytu i cen
Parkiet PLUS
Najwyższe stopy zwrotu przyniosą średnie spółki
Parkiet PLUS
Drozapol, Kernel... czyli ostra walka o delisting
Parkiet PLUS
Bank centralny jedyną realną opozycją przeciw rządom Victora Orbána
Parkiet PLUS
Nie ma planów i prac nad zmianami w OFE
Parkiet PLUS
Dodatków bio w paliwach przybywa