Santander, drugi co do wielkości aktywów bank w Polsce, miał na koniec września hipoteki frankowe warte 10,4 mld zł (w grupie około 80 proc. tych kredytów stanowią te indeksowane, pozostałe to denominowane), co stanowi 7 proc. wszystkich kredytów brutto. Pozwany był w 1258 sprawach dotyczących hipotek walutowych, głównie frankowych, o wartości przedmiotu sporu 267 mln zł (w tym są dwa pozwy grupowe – przeciw Santander Bankowi Polska, dotyczący 527 kredytów indeksowanych o przedmiocie sporu 47 mln zł, oraz przeciw Santander Consumer Bankowi dotyczący 31 kredytów indeksowanych o przedmiocie sporu 38 tys. zł). Na koniec czerwca spraw było 1051, co oznacza wzrost o 207 spraw, wartość przedmiotu sporu wzrosła o około 27 mln zł.

Dotychczas miesięcznie wpływało średnio około 30 pozwów miesięcznie w przypadku Santander Banku Polska i około 15 w przypadku Santander Consumer Banku. Liczby i wypowiedzi zarządu wskazują, że w III kwartale liczba ta zwiększyła się. - Mamy więcej zapytań od klientów frankowych, co może być wskazówką, że będą podejmować następne kroki. Zobaczymy jakie będą rozstrzygnięcia sądów, to będzie miało wpływ na to czy trend rosnącej liczbie składanych pozwów się utrzyma. Uważamy, że dopiero, gdy dopiero Sąd Najwyższy wypowie się w rozszerzonym składzie czy cała Izba Cywilna SN, pojawi się więcej informacji i może wykształtować się linia orzecznicza. Do tej pory różni sędziowie opowiadają się w różny sposób – mówi Michał Gajewski, prezes Santander Banku Polska.

Tylko nieznacznie przez kwartał urosły rezerwy na sprawy frankowe – do 76 mln zł na koniec września z 71 mln zł w czerwcu. Problemem jest to, że nie ma jednolitego podejścia w sektorze ani wytycznych nadzoru w sprawie sposobu księgowania. – Cały sektor rozmawia w tej sprawie, my również, rozmowy prowadzimy w ramach Związku Banków Polskich, z audytorami i Komisją Nadzoru Finansowego. Do końca IV kwartału trzeba wypracować stanowisko, nie wyobrażam sobie, aby do tego nie doszło. Sektor ma podobne zdanie, nie widzę większych różnic między bankami i jesteśmy raczej zgodni z kolegami z innych banków, ale muszą się na to zgodzić również audytorzy – mówi Gajewski.

Do tej pory banki zawiązywały rezerwy dopiero, gdy sprawa trafiała do sądu i zwiększały je, gdy okazywało się, że prawdopodobieństwo porażki banku przekracza 50 proc. Czy istnieje ryzyko, że konieczne będzie wcześniejsze zawiązywanie rezerw na cały portfel frankowy, nawet zanim klienci złożą pozwy? – Biorąc pod uwagę obecne informacje i orzeczenia nie jesteśmy w stanie w rzetelny sposobów oszacować prawdopodobieństwa realizacji tych ryzyk – zwraca uwagę Gajewski. Zarząd zaznacza, że skoro nie sposób oszacować ryzyka, to według obecnych standardów rachunkowości nie ma podstaw do zawiązywania nowych rezerw (dlatego teraz banki nie obejmują rezerwami kredyty klientów, którzy nie poszli do sądów).