Fed w roli Świętego Mikołaja

Gołębia interpretacja wypowiedzi Jerome'a Powella dała mocny, ale niezbyt trwały impuls bykom. Wątpliwości w kwestii amerykańskiej polityki pieniężnej pozostały.

Publikacja: 02.12.2018 09:00

Foto: GG Parkiet

Do minionej środy szanse na rajd Świętego Mikołaja w tym roku wydawały się niezbyt wielkie. Na giełdach przeważały obawy i panowały raczej minorowe nastroje.

Impuls jest, pora na rajd

Wystąpienie Jerome'a Powella, prezesa Fedu, w którym stwierdził, że stopy procentowe są tuż poniżej poziomu, który można uznać za neutralny, ma szansę zmienić ten stan rzeczy. Na razie doprowadziło do pokaźnego, ale jednorazowego skoku indeksów na Wall Street i na emerging markets osłabienia dolara oraz spadku rentowności amerykańskich obligacji.

Najbardziej spektakularna była reakcje inwestorów na nowojorskim parkiecie. W środę S&P 500 podskoczył o 2,3 proc., Dow Jones wzrósł o 2,5 proc., a Nasdaq Composite o 2,9 proc. W przypadku każdego z tych indeksów bilans pierwszych czterech sesji minionego tygodnia to zwyżka przekraczająca 4 proc., co stanowi wynik najlepszy od lutego. Wszystko wyglądałoby pięknie, gdyby nie lekkie, co prawda, ale jednak, cofnięcie, obserwowane w czwartek. Może to jedynie odreagowanie po zbyt silnej euforii, ale może też sygnał niepewności, czy jednak słów Powella nie „przeinterpretowano". Obawy są tym większe, że osłabienie dolara także okazało się nietrwałe i w czwartek „zielony" zyskiwał na wartości.

Znacznie bardziej konsekwentne było zachowanie rynku długu. Rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich szykowała się do zniżki nie tylko w środę, ale w czwartek momentami schodziła poniżej 3 proc., czyli do poziomu najniższego od ponad dwóch miesięcy. Najbliższe dni powinny przynieść odpowiedź na pytanie, czy wypowiedź szefa Fedu skutecznie zachęci do rajdu Świętego Mikołaja, czy też trzeba do tego dodatkowego bodźca. Gdyby okazało się, że w trakcie rozpoczynającego się w piątek szczytu przywódców państw G20, Donald Trump i Xi Jinping zakopią lub przynajmniej na jakiś czas odwieszą wojenny topór, rajd byłby pewny. Jeśli nie, jest obawa, że sam łagodniejszy Fed nie da rady.

Wątpliwości wróciły szybko na rynki wschodzące. ETF na MSCI Emerging Markets, po środowym skoku o 2,4 proc., w czwartek zniżkował o 0,8 proc., a amerykańskie „monetarne rewelacje" przeszły niemal niezauważone na głównych parkietach europejskich. DAX zupełnie je zignorował, zmieniając swoją wartość o dziesiątą część procenta, a paryski CAC40 wzrósł o ledwie 0,5 proc.

WIG20 w światowej czołówce

Trwa dobra passa na warszawskim parkiecie, choć poprawa sytuacji jest dość nierównomierna. Prym wiedzie indeks największych spółek. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia zyskał 3,5 proc., starając się nie tracić dystansu do MSCI Emerging Markets i jeszcze mocniej zwyżkujących wskaźników na Wall Street. Od 20 listopada poszedł w górę o 6,6 proc., a od dołka z 26 października oddalił się już o 10,5 proc. W ciągu nieco ponad miesiąca przebył więc całkiem spory dystans, docierając w miniony czwartek w pobliże szczytu z końca września, meldując się tym samym blisko strefy ważnego poziomu oporu. Jego przebicie otwierałoby drogę do maksimum z ostatnich dni sierpnia, czyli 2390 punktów.

Do tego potrzeba rzecz jasna utrzymania dobrych nastrojów w otoczeniu, ale na to chyba można liczyć. Po pierwsze, końcówka roku sprzyja zazwyczaj bykom, po drugie, zmalały obawy przed działaniami Fedu, a po trzecie, jest szansa przynajmniej na chwilowe zawieszenie broni w amerykańsko-chińskiej wojnie handlowej. Na dłuższą metę straszy trochę spowolnienie globalnej koniunktury, ale na tym tle akurat polska gospodarka może się pozytywnie wyróżniać, a inwestorzy mogą to docenić.

Wśród największych spółek w ostatnich dniach najbardziej pozytywnie wyróżniały się akcje obu rafinerii oraz papiery banków. W czwartek akcje PKN Orlen osiągnęły 12-miesięczne maksimum. Zwyżka o ponad 10 proc. w trakcie czterech sesji robi wrażenie, ale trzeba zauważyć, że rajd trwa już pięć tygodni, a w tym czasie posiadacze akcji tej spółki mogli zyskać 27 proc. Papiery Lotosu poszły w ostatnich daniach w górę o nieco ponad 6 proc., ale poprawiły historyczne maksimum, a od październikowego dołka zyskały 20 proc.

Od dwóch tygodni siłą imponuje również sektor bankowy. Od załamania z połowy listopada WIG Banki zyskał już ponad 7 proc., odrabiając większość strat, choć do zanegowania spadkowej tendencji jeszcze mu trochę brakuje. Indeksowi największych spółek do „szczęścia" brakuje jeszcze tylko lepszej postawy kapryśnego ostatnio segmentu energetycznego. Akcje jego przedstawicieli w ostatnich dniach wyraźnie traciły na wartości, a przodowały w tym walory PGE, w związku z opcją zwiększenia zaangażowania w „atomową" inwestycję.

W górę, choć o połowę słabiej niż WIG20, poszedł też w minionym tygodniu wskaźnik średnich firm. mWIG40 zyskał 1,6 proc., docierając do maksimum z 8 listopada. Trwającemu od dwóch tygodni ruchowi w górę, towarzyszy jednak wyraźnie słabnąca aktywność handlu, co osłabia znaczenie i wiarygodność zwyżkowej tendencji (biorąc pod uwagę fakt, że niedawno obroty „napędzane" były w znacznym stopniu przez walory Getin Noble).

W ostatnich dniach pozytywnie wyróżniały się walory Dino, próbujące przełamać trwającą od maja średnioterminową tendencję spadkową. Od dołka z pierwszych dni listopada zyskały one już ponad 22 proc. Tygodniowa (do czwartku) zwyżka, sięgająca prawie 10 proc., to najsilniejszy ruch wzrostowy od listopada ubiegłego roku. W drugiej połowie tygodnia mocniej w górę poszły papiery Budimeksu, choć nie zdołały w istotny sposób poprawić sytuacji. Choć spektakularnych wzrostów w gronie średniaków nie było zbyt dużo, to jednak warto zwrócić uwagę, że na wartości traciły w ostatnich dniach walory zaledwie dziesięciu spółek.

Śladów ożywienia, poza pojedynczymi przypadkami, wciąż próżno wypatrywać w segmencie najmniejszych spółek. sWIG80 wzrósł w trakcie czterech sesji o niespełna 1 proc., z trudem zbliżając się do przełamanego w pierwszych dniach listopada poziomu 11 tys. punktów. Obroty pozostają niewielkie, potwierdzając brak zainteresowania walorami ze strony inwestorów. Wspomniane wyjątki, to zyskujące w ostatnich dniach po prawie 20 proc. akcje ABC Daty i Torpolu. W tym drugim przypadku to efekt lepszych wyników finansowych za trzeci kwartał i optymistycznych zapowiedzi na kolejne kwartały. Od dołka z połowy listopada akcje spółki zyskały prawie 50 proc., niwelując większość strat po wcześniejszej fatalnej fali spadkowej, w wyniku której poszły w dół o niemal 40 proc.

O ponad 24 proc. wzrosły notowania walorów Altusa, w reakcji na informację o decyzji sądu w sprawie uchyleniu aresztu wobec byłych członków zarządu spółki. O tej kwestii lepiej byłoby nie wspominać, gdyby nie ciekawostka, polegająca na tym, że poręczenie za Piotra Osieckiego, wynoszące 108 mln zł, to kwota jedynie minimalnie niższa niż obecna wartość giełdowa Altusa.

Ropa walczy o 50 dolarów

Ostatnie dni przyniosły kontynuację „dramatycznych" wydarzeń na rynku ropy naftowej. Co prawda zmiany notowań nie miały już takiej skali, jak przekraczające 6 proc. tąpnięcie z poprzedniego piątku (23 listopada), ale zmienność i tak była spora. Przez kilka sesji trwała walka o utrzymanie notowań WTI powyżej 50 dolarów za baryłkę. W miniony czwartek poziom ten został przez niedźwiedzie przełamany, w ciągu dnia bykom udało się „wyciągnąć" cenę do ponad 52 dolarów. Jak się te przepychanki zakończą, trudno obecnie przewidzieć.

Z technicznego punktu widzenia, można by spodziewać się choćby wzrostowego odreagowania. Sytuację komplikuje jednak trwająca już dziesięć tygodni seria informacji o rosnących zapasach surowca w Stanach Zjednoczonych oraz niepewność co do decyzji, jakie mogliby podjąć producenci, w kwestii ewentualnego ograniczenia wydobycia. Z ich punktu widzenia sytuacja robi się coraz bardziej krytyczna, a na wzrost popytu w związku z tendencjami w globalnej gospodarce raczej nie ma co liczyć. Teoretycznie, miniony tydzień (do czwartku) przyniósł niespełna 2 proc. wzrost notowań WTI, co po siedmiu mocno spadkowych tygodniach jest pewnym optymistycznym akcentem, ale wciąż raczej dość kruchym.

Zmiana retoryki szefa Fedu i związane z tym środowe osłabienie dolara, stały się impulsem do wzrostów na rynku miedzi i złota, ale przełomu na razie nie przyniosły. Notowania kontraktów terminowych na miedź podskoczyły w środę o ponad 3 proc., przedostając się powyżej 280 centów za funt, ale już dzień później ruch ten został skorygowany. Ceny metalu będą raczej kierowały się wskazaniami makroekonomicznymi niż wahaniami kursu dolara. Ten drugi czynnik może być bardziej istotny w przypadku złota, jednak notowania kruszcu zwyżkowały o niespełna 1 proc. i widać było kłopoty z kontynuacją zwyżki i pokonaniem poziomu 1230 dolarów za uncję.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty