– GPW rozwija ofertę właśnie dla małych i średnich firm. W ramach zaktualizowanej strategii chcemy zaoferować wielu mniejszym, atrakcyjnym firmom dostęp do nowego rynku prywatnego – Private Market. Po jego powstaniu będziemy mogli obsługiwać firmy kompleksowo, służyć pomocą i radą na każdym etapie rozwoju. Pierwsze efekty naszej koncepcji będą widoczne w przyszłym roku – zapewnia Lasiuk.
Co dalej? – Przyszłość NewConnect nie jawi się w różowych barwach. Trudno będzie w pełni uzdrowić ten rynek w obliczu wciąż dużej liczby niskiej jakości emitentów. Są tam też oczywiście dobre biznesowo spółki, szanujące inwestorów, ale to mniejszość. Inwestorzy pomni negatywnych doświadczeń z ostatnich lat z większą rozwagą zaczną inwestować na tym rynku, a to w pewnym sensie przyczyni się do naturalnej selekcji spółek, bo te o najniższych standardach najpewniej popadną w całkowitą niełaskę rynku. Postrzeganie mógłby zmienić napływ większej liczby atrakcyjnych firm. Władze spółek zaniedbujących politykę raportowania powinny być srogo karane. Spółki o najwyższych standardach transparentności i komunikacji powinny być w zdecydowanie większym stopniu premiowane przez GPW – uważa Cieślak.
– Sytuacja nie poprawi się szybko. Na całej giełdzie panuje dekoniunktura, jest problem z płynnością handlu akcjami firm spoza WIG30, które nie znajdują się na radarze inwestorów zagranicznych. Szczególnie słabo jest wśród małych firm, którym przeszkadzają problemy niektórych TFI, po aferze GetBacku także inwestorzy indywidualni wykazują zniechęcenie. Trudno liczyć więc na odbicie na NewConnect, uzależnionego od drobnych graczy, bez poprawy w małych spółkach z GPW – dodaje Krajczewski.
Branże. Niewielki odsetek technologicznych spółek
Pod koniec sierpnia 2007 r. GPW uruchomiła NewConnect, czyli alternatywny system obrotu akcjami przeznaczony dla spółek na wcześniejszym etapie rozwoju, które z mniejszą kapitalizacją i wymogami regulacyjnymi mogły pozyskać kapitał i wprowadzić swoje akcje do obrotu. Patrząc na liczbę notowanych spółek, NewConnect odniósł sukces, obecnie jest na tym rynku notowanych 397 firm, ale łącznie przewinęło się przez niego więcej, bo dla 64 emitentów mały parkiet stanowił trampolinę do przenosin na GPW. Gdy NewConnect startował, miał być polskim Nasdaq, nastawionym głównie na spółki technologiczne – dając im dostęp do kapitału, a inwestorom ciekawe okazje do ulokowania pieniędzy we wzrostowe, innowacyjne firmy. Pod tym względem trudno mówić o sukcesie, bo gros spółek notowanych na tym rynku to „zwykłe" firmy, które są zbyt małe, by wejść na główny rynek – budowlane, handlowe, motoryzacyjne, transportowe, zaopatrzeniowe, nieruchomościowe czy finansowe. Są tam zakłady mięsne, windykatorzy, mała gastronomia, przedsiębiorstwo rolnicze itp. Trudno wśród takich firm doszukiwać się potencjału wzrostu. Informatycznych spółek jest na NewConnect ponad 40, ale tylko nieliczne z nich mają pierwiastek nowych technologii. Producentów gier jest około 15, firm biotechnologicznych niecałe 10, a określanych jako „nowe technologie" – sześć. Stopy zwrotu przedstawicieli tego rynku w większości przypadków są dramatycznie słabe, ale na szczęście są też perełki, które dały zarobić dziesiątki lub nawet setki procent. Giełdową historię od NewConnect zaczynali m.in. biotechnologiczne Selvita, Mabion i MedicAlgorithmics, producent gier 11 bit studios czy informatyczne Ailleron i PGS Software, ale także Trans-Polonia, Eko Eksport, Quercus TFI czy Izo-Blok, czyli dobre spółki, które – choć ostatnio, jak większość maluchów z GPW, traciły – to wcześniej dawały sporo zarobić i niektóre nawet dzieliły się zyskiem. Jednak sporo spółek uciekających z małego rynku przyniosło od tego momentu fatalne stopy zwrotu: Indata, T-Bull, Setanta, JWW Invest, Unimot, AirwayMedix, Adiuvo, Sunex, Braster, Cube ITG itd.
Debiuty. Tylko dwie nowe spółki w tym roku dały zarobić
Ten rok upływa nie tylko pod znakiem słabego rynku pierwotnego na głównym parkiecie GPW, ale również na NewConnect. Na tym pierwszym zadebiutowało od początku stycznia do tej pory tylko siedem firm, ale na drugim niewiele więcej, bo 11 (cały rok może zamknąć się podobnie jak poprzednie lata, gdy NewConnect wzbogacał się o 15–20 nowych emitentów). W tym roku spółki debiutujące na małym parkiecie pozyskały łącznie ze sprzedaży nowych akcji zaledwie 25 mln zł (na głównym rynku 115 mln zł). Rok temu o tej porze było to prawie 55 mln zł. Łączna wartość ofert publicznych towarzysząca tegorocznym debiutom na NewConnect (czyli uwzględniająca też sprzedaż istniejących walorów) to tylko 36 mln zł (na głównym 302 mln zł) wobec prawie 85 mln zł rok temu. Sukcesy i wzrost wycen giełdowych producentów gier przyciągają na NewConnect właśnie firmy z tej branży. Tylko w tym roku na ten rynek weszły takie spółki gamingowe, jak: The Dust, CreativeForge Games, 7levels, Ultimate Games, Prime Bit Games i Creepy Jar. W ubiegłym zaś Cherrypick Games i Huckleberry Games. Stopy zwrotu z akcji tegorocznych debiutantów mogą przyprawić o ból głowy – notowania aż 9 spośród 11 nich są na minusie i to zwykle potężnym (licząc od ceny odniesienia z pierwszego dnia notowań). Prime Bit Games stracił 12 proc., Brand24 26 proc., na znacznie większych minusach są Passus (37 proc.), Medinice (niemal 40 proc.), 7levels (45 proc.), CreativeForge Games (56 proc.), The Dust i FTI Profi (po około 65 proc.). Nawet Vabun, kosmetyczna spółka Radosława Majdana, po początkowym rajdzie jest już 55 proc. pod kreską. Sama ta statystyka, a szczególnie już w połączeniu ze zwykle bardzo niską płynnością handlu świadczy o tym, że rynek ten przeznaczony jest dla inwestorów o mocnych nerwach. Jak widać, raptem w ciągu pary miesięcy można stracić nawet połowę i więcej zainwestowanego w daną spółkę kapitału. Pozytywnym wyjątkiem są dwaj producenci gier – Creepy Jar i Ultimate Games, którzy zyskali odpowiednio aż 70 proc. i 55 proc., spółki są wyceniane już na ponad 67 mln zł i 104 mln zł.