#TydzieńNaRynkach: Trump skradł show Powellowi

Inwestorzy nerwowo zareagowali na niezbyt spójny przekaz po środowym posiedzeniu Fedu, ale prawdziwe zaskoczenie zafundował Donald Trump, niespodziewanie grożąc wprowadzeniem ceł na kolejne chińskie towary.

Aktualizacja: 02.08.2019 18:13 Publikacja: 02.08.2019 18:05

Zapowiedzi Donalda Trumpa dotyczące nowych ceł rozhuśtały rynki. W tej sytuacji komentarze szefa Fed

Zapowiedzi Donalda Trumpa dotyczące nowych ceł rozhuśtały rynki. W tej sytuacji komentarze szefa Fedu Jerome’a Powella do decyzji o obniżce stóp zeszły na dalszy plan.

Foto: AFP

Fed zgodnie z oczekiwaniami obniżył stopy procentowe o 0,25 pkt proc., ale Jerome Powell swoimi wypowiedziami w trakcie konferencji prasowej wprowadził sporo zamieszania, określając środową decyzję jako mającą charakter zapobiegawczy korektę cyklu w ramach ścieżki polityki pieniężnej. Tym samym zachwiał wiarą w kolejne obniżki kosztu pieniądza, choć chwilę później wyjaśnił, że ich nie wyklucza, ale nie sądzi, by stanowiły one początek dłuższej serii cięć. Generalnie wydźwięk całości został zinterpretowany jastrzębio, nawet mimo decyzji o wcześniejszym, niż zapowiadano, zakończeniu operacji ograniczania sumy bilansowej Fedu.

Silny dolar i niepewność na giełdach

Najbardziej poważną konsekwencją lipcowego posiedzenia Rezerwy Federalnej wydaje się zdecydowane umocnienie się amerykańskiej waluty. Z takiego obrotu sprawy chyba nikt nie jest zadowolony, ani sami Amerykanie, ze swoim prezydentem na czele, ani rynki wschodzące, a strefa euro ma zbyt dużo własnych problemów, by z osłabienia wspólnej waluty skorzystać.

Indeks odzwierciedlający relację dolara do głównych walut świata znalazł się na poziomie najwyższym od marca 2017 r., czyli od ponad dwóch lat, a wobec euro dolar jest najsilniejszy od maja 2017 r. Od początku roku Dollar Index zyskał już ponad 4 proc., a od dołka z kwietnia ubiegłego roku wzrósł o 14 proc. Z podobnie silną aprecjacją dolara mieliśmy do czynienia od maja 2016 r. do stycznia 2017 r., ale wówczas Fed podnosił stopy procentowe i konsekwentnie zapowiadał kontynuację zaostrzania polityki pieniężnej. Co ciekawe, Dollar Indeks mocno szedł w górę już przed posiedzeniem Fedu. Należy podziwiać odporność rynków finansowych na takie zachowanie amerykańskiej waluty i próbować dość karkołomnych tłumaczeń, że to nie dolar jest silny, ale euro, a szczególnie brytyjski funt, są wyjątkowo słabe. Według ocen Międzynarodowego Funduszu Walutowego, biorących pod uwagę stan i perspektywy poszczególnych gospodarek, dolar jest przeszacowany o 6 do 12 proc., a euro o 8 do 12 proc. zbyt słabe w porównaniu z siłą gospodarki Niemiec. Raczej trudno liczyć, że inwestorzy wezmą sobie te wyliczenia do serca i skorygują swoje poglądy na relacje głównych walut, ale warto obserwować sytuację, gdy indeks dolara zbliżać się będzie do lokalnego szczytu ze stycznia 2017 r., do którego brakuje zwyżki o zaledwie 1 proc. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia Dollar Indeks poszedł w górę o 1,5 proc.

O ile ruchy dolara można uznać za nietypowe, przynajmniej z punktu widzenia aktualnej polityki Fedu, to rynek długu zachowuje się klasycznie. Rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych w czwartek spadła nieco poniżej 1,9 proc., schodząc poniżej lokalnego dołka ustanowionego w pierwszych dniach lipca, a patrząc w dłuższej perspektywie, jest najniżej od prawie trzech lat. Kolejny historyczny rekord ustanowiła rentowność dziesięciolatek niemieckich, osiągając poziom minus 0,46 proc., a wartość obligacji o ujemnej rentowności w skali globalnej osiągnęła rekordowy poziom przekraczający 14 bln dolarów. Jednocześnie rentowność obligacji części rynków wschodzących, w tym papierów polskich, poszła w ostatnich dniach wyraźnie w górę, sygnalizując niechęć inwestorów do podejmowania podwyższonego ryzyka.

Silne i niejednoznaczne reakcje na wyniki posiedzenia Fedu było widać na głównych rynkach akcji. W środę indeksy na Wall Street mocno traciły. S&P 500 zniżkował o 1 proc., a Dow Jones i Nasdaq Composite traciły po 1,2 proc. Początek czwartkowej sesji przyniósł ruch w przeciwnym kierunku i bykom udawało się niemal w pełni zniwelować wcześniejszą przecenę. Udawało się aż do momentu, gdy Donald Trump odpalił Twittera, zapowiadając wprowadzenie od 1 września 10-proc. ceł na kolejne chińskie towary o wartości 300 mld dolarów. W efekcie środowa przecena uległa pogłębieniu. S&P 500 do czwartku zniżkował o 2,4 proc., z trudem utrzymując się powyżej 2950 pkt, Dow Jones tracił 2,2 proc., a Nasdaq Composite szedł w dół o 2,6 proc.

Parkiet we Frankfurcie najwyraźniej skoncentrował uwagę na lokalnych problemach, notując we wtorek przekraczającą 2 proc. przecenę. W środę i w czwartek DAX starał się wrócić powyżej 12 200 pkt, zacierając nieco niedobre wrażenie. Nie wyglądało to jednak zbyt przekonująco i jeśli z gospodarki strefy euro nie zaczną napływać choć trochę pocieszające wieści, trudno spodziewać się ruchu w górę na głównych giełdach naszego kontynentu.

Zmienne nastroje panowały w ostatnich dniach na rynkach wschodzących. Znajdujący się od połowy lipca w fazie spadkowej korekty ETF na MSCI Emerging Markets, w środę został przeceniony o ponad 1,2 proc. i zepchnięty poniżej 42 pkt. Czwartek zaczął się od wyraźnego wzrostowego odreagowania tego ruchu, ale kończył się spadkiem o niemal 2 proc. i zejściem poniżej 41 pkt. Warto przy tym zwrócić uwagę, że na zdecydowanej większości giełd wschodzących przeważały spadki, a tendencja ta dotyczyła wszystkich regionów świata, od Azji, poprzez Europę, po Amerykę Południową. Piątkowy poranek przyniósł 2,1-proc. spadek japońskiego Nikkei i 1,4-proc. zniżkę Shanghai Composite.

Warszawa nie wytrzymała presji

Nasz parkiet już od połowy lipca wykazywał oznaki słabości, a im bliżej posiedzenia Fedu, tym bardziej się one nasilały. Do 26 lipca WIG20 utrzymywał się jeszcze w przedziale od 2300 do 2350 pkt, ale w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia nadzieje byków zostały pogrzebane. Do czwartku indeks blue chips tracił 2,8 proc., lądując w okolicach 2240 pkt, powracając do poziomu najniższego od pierwszych dni czerwca. Od lokalnego szczytu z początku lipca spadek sięga już niemal 5 proc. W tym samym czasie MSCI EM zniżkował o nieco ponad 3 proc., ale MSCI Poland traci 7,5 proc., a WIG20 w ujęciu dolarowym jest ponad 8 proc. niżej niż miesiąc wcześniej.

Można pocieszać się jedynie tym, że z punktu widzenia inwestorów zagranicznych do poważniejszego technicznego wsparcia jest nieco bliżej niż z perspektywy rodzimych graczy. Pod uwagę jednak należy wziąć dwie dość istotne kwestie. Po pierwsze, w sierpniu czeka nas druga runda zmian w strukturze indeksu MSCI EM, w wyniku której zmniejszy się udział polskich spółek w tym indeksie, po drugie, należy się spodziewać niekorzystnego dla części naszych banków rozstrzygnięcia Trybunału Sprawiedliwości UE kwestii kredytów frankowych. WIG-banki w ostatnich tygodniach pod względem skali spadku ustępował jedynie nie mniej istotnemu dla kondycji WIG20 sektorowi surowcowemu. Na negatywne nastawienie do walorów banków mogą też wpływać informacje o kłopotach z kredytami korporacyjnymi. Choć ich szczególna kumulacja występuje w przypadku Aliora, którego akcje do czwartku taniały o niemal 10 proc., to obawy dotyczące możliwości pogorszenia się jakości portfela mogą rozszerzyć się na pozostałe instytucje finansowe. Mocny dolar i słabe perspektywy globalnej gospodarki szkodzą naszym spółkom surowcowym. Akcje KGHM do czwartku traciły ponad 5 proc., powracając w okolice poziomu z początku roku po zniwelowaniu efektów trwającego do połowy kwietnia rajdu. Niechlubnym liderem, nie tylko ostatnich dni, były w gronie największych spółek papiery JSW. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia traciły one prawie 13 proc., a od styczniowego szczytu potaniały o 65 proc. W tym przypadku zyski mogą liczyć tylko „twardziele", którzy kupowali akcje spółki trzy lata temu i wytrzymali nerwowo zarówno trwający niemal dwa lata rajd, jak i obecny zjazd. Techniczne wsparcie, znajdujące się jednocześnie na poziomie historycznego minimum, przetestował WIG-energia, zaliczając trzeci z rzędu tydzień silnych spadków, tym razem tracąc 3,7 proc. Na ponad trzyletnim minimum wylądowały papiery CCC, zniżkując do czwartku o ponad 6,5 proc. Na plusie tydzień kończyły walory zaledwie siedmiu największych spółek.

Choć mWIG40 tracił do czwartku 2,2 proc., a więc nieco mniej niż WIG20, to kondycja segmentu średnich firm prezentuje się zdecydowanie słabo. Wskaźnik testuje wsparcie znajdujące się na poziomie dołków z maja obecnego roku i grudnia 2018 r., a jedynym sukcesem byków była obrona przed spadkiem poniżej 3900 pkt. Od kwietniowego lokalnego szczytu mWIG40 oddalił się już o prawie 9 proc. Walory niespełna jednej czwartej składu indeksu do czwartku zyskiwały na wartości, ale ciążyły mu spadki takich tuzów jak Grupa Azoty (prawie 7,5 proc.), PKP Cargo (ponad 6 proc. i trzyletni dołek oraz trwająca od początku kwietnia przecena o 30 proc.), Budimex (prawie 7 proc., najmocniejszy tygodniowy spadek od grudnia ubiegłego roku) czy Millennium (szósty tydzień przeceny z rzędu, tym razem o prawie 4 proc., łączna strata od połowy czerwca to 22 proc. i poziom najniższy od prawie dwóch lat).

Na tym tle należy docenić utrzymywanie się piąty tydzień z rzędu w trendzie bocznym indeksu najmniejszych spółek, okraszane próbami przebicia się powyżej 12 tys. pkt, choć wakacyjne obroty wskazują na aktywność inwestorów nastawionych do akcji raczej hobbystycznie.

Surowcowy rollercoaster

Jeden tweet Donalda Trumpa wystarczył, by w ciągu kilkudziesięciu minut diametralnie zmienić tendencje na giełdach towarowych. Idące do środy w górę notowania ropy naftowej w czwartek zaliczyły tąpnięcie o 7 proc., a w najgorszym momencie zniżkowały o 8,5 proc., schodząc poniżej 54 dolarów za baryłkę w przypadku WTI. To największy jednodniowy spadek od grudnia ubiegłego roku. Brent potaniała „tylko" o 6 proc., do 61 dolarów. Kontrakty terminowe na miedź przyspieszyły spadek, rozpoczęty kilka dni wcześniej. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia poszły w dół o 2,4 proc., docierając do poziomu najniższego od czerwca. Mocnej, sięgającej niemal 6,5 proc. przecenie poddały się w czwartek notowania palladu, o 2,5 proc. taniała platyna. Z zamieszania skorzystało złoto, którego cena po silnych wahaniach wzrosła w czwartek o 2,2 proc., ustanawiając nowy lokalny szczyt na poziomie nieco ponad 1457 dolarów za uncję.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty