Ameryka choruje, ale Wall Street trzyma się nieźle

Choć nie ma zbyt wielu pozytywnych informacji z amerykańskiej gospodarki, a rosnąca liczba zachorowań na koronawirusa wciąż straszy, indeksy na Wall Street nie sygnalizują pesymizmu. Co prawda S&P 500 spowolnił dynamikę marszu w górę, rosnąc do czwartku jedynie o 0,3 proc., to jednak trzyma się wyraźnie powyżej 3200 punktów. Czwartkowy spadek o ponad 1 proc. może zapowiadać korektę, ale na razie wielkiego zagrożenia nie widać. Gorzej jest w przypadku pozostałych wskaźników. Dow Jones poszedł symbolicznie w dół, ale Nasdaq Composite w czwartek zniżkował o ponad 2 proc., co może już budzić większe obawy w kwestii perspektyw nie tylko w sektorze spółek nowych technologii. Spadkowa tendencja na tym rynku utrzymuje się już drugi tydzień z rzędu.

Wyraźne pogorszenie się nastrojów widoczne było w ostatnich dniach na głównych parkietach naszego kontynentu. Niewiele pomogło uzyskanie kompromisu w sprawie liczącego 750 mld euro pakietu wsparcia dla europejskiej gospodarki oraz uzgodnienia budżetu Unii Europejskiej. Indeks we Frankfurcie do piątkowego poranka tracił prawie 1 proc., a byki nie zdołały utrzymać go powyżej dopiero co pokonanego poziomu 13 000 punktów. Zejście poniżej lokalnego szczytu z początku czerwca nie rokuje najlepiej na najbliższą przyszłość. Paryski CAC40 zniżkował o niemal 3 proc., schodząc zdecydowanie poniżej 5000 punktów. Przekraczający 2 proc. spadek notował wskaźnik giełdy w Mediolanie. Na plusie tydzień kończyły jedynie nieliczne niszowe parkiety naszego kontynentu. W regionie zwracał uwagę przekraczający 3 proc. spadek indeksu giełdy w Pradze. Relatywnie dobrze wyglądała sytuacja na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Markets zwyżkował do czwartku o niemal 1 proc. To głównie efekt osłabienia dolara. Niemniej jednak obawy może budzić wyraźne cofnięcie się indeksu po dotarciu do 44 punktów. Ten poziom testowany był już po raz kolejny w tym roku i wciąż bez powodzenia. Największym obciążeniem dla tego wskaźnika są giełdy azjatyckie. Po silnym, sięgającym 5 proc. tąpnięciu z poprzedniego tygodnia, Shanghai Composite tracił do piątku 0,5 proc. Obronił się co prawda przed spadkiem poniżej 3200 punktów, ale nieudana próba ruchu w górę z połowy tygodnia nie robi dobrego wrażenia.

W Warszawie wyskok i korekta

Na warszawskim parkiecie sytuacja była w ostatnich dniach dość dynamiczna. W poniedziałek WIG20 podskoczył o 2,5 proc. We wtorek zwyżka była kontynuowana i indeks znalazł się blisko 1900 punktów, ale końcówka handlu należała już do niedźwiedzi. W kolejnych dniach spychały one indeks ponownie w kierunku 1800 punktów, czyli poziomu, który „obowiązuje" już od prawie dwóch miesięcy. Bilans pierwszych czterech sesji minionego tygodnia to ponad 1 proc. na plusie, ale wrażenie raczej słabe. Trochę podobnie wygląda sprawa w przypadku mWIG40, który zyskał 1,5 proc., ale po dwóch pierwszych sesjach także zaliczył cofnięcie. Próba podejścia do 3800 punktów spaliła na panewce i najbardziej optymistycznym scenariuszem dla segmentu średnich firm jest kontynuacja ruchu w bok. Optymizmu nadal nie brakuje w segmencie najmniejszych firm. sWIG80 do czwartku rósł o ponad 4 proc., docierając w okolice lokalnego szczytu z przełomu stycznia i lutego 2018 r. Hossa na tym rynku wciąż wygląda imponująco i nie ma sygnałów zagrożenia dla jej kontynuacji. W gronie blue chips zwraca uwagę dość wąska reprezentacja walorów spółek zyskujących na wartości. Wyróżniają się tu zwyżkujące o 20,5 proc. papiery Tauronu, „dyskontujące" wejście w skład energetycznego koncernu mającego powstać z połączenia trzech energetycznych firm. Od początku roku akcje Tauronu zyskały już 83 proc., ale by powrócić do czasów świetności z 2014 r. musiałyby podwoić swoją wartość. Indeksowi naszych największych spółek mocno pomogły także zwyżkujące o 11 proc. walory KGHM. Od marcowego dołka zyskały one już ponad 140 proc., ale od początku roku – „tylko" 24 proc. Do łask inwestorów zdają się wracać papiery Dino, które rosły do czwartku o ponad 2 proc. Na tych trzech spółkach zachwyty jednak się kończą. Po niedawnym imponującym wyskoku spadkową korektę zaliczyły akcje Orange. W miniony wtorek zbliżały się one do 8 zł, w czwartek zaś wyceniano je na niespełna 7 zł, a więc o 12 proc. mniej. Walory PGE, spółki mającej wejść w skład wspomnianego energetycznego koncernu, zwyżkowały co prawda do czwartku o 11 proc., ale poniedziałkowy niemal 20 proc. skok w kolejnych dniach został wyraźnie zredukowany. O ponad 7 proc. w dół poszły papiery Lotosu. Narzucone przez unijne władze warunki fuzji z PKN Orlen zdecydowanie negatywnie wpływają na wycenę gdańskiej rafinerii. Akcje PKN taniały o ponad 3,5 proc. O ponad 4 proc. w dół szły także akcje LPP. Branża odzieżowa nadal cierpi wskutek epidemii koronawirusa i jej licznych konsekwencji. Tezę tę potwierdza także przekraczający 3 proc. spadek kursu akcji CCC. Słabo radziły sobie akcje największych banków. Papiery Aliora zniżkowały o niemal 5 proc. walory Pekao taniały o ponad 2 proc., mBanku o niemal 3 proc., a Santandera o prawie 3,5 proc. Spośród subindeksów branżowych na plus wyróżniały się WIG-energia, zwyżkujący o 9 proc. i WIG-górnictwo, rosnący o 7 proc. Po drugiej stronie skali znalazł się sektor gier zniżkujący o prawie 4 proc., chemia tracąca niemal 3 proc. oraz spadający o prawie 2 proc. WIG-banki. Co prawda akcje CD Projektu rosły o ponad 2 proc., ale papiery PlayWay taniały aż o ponad 12 proc., Ten Square Games zniżkowały o prawie 8 proc., a CI Games – o ponad 10 proc. Bardzo wąskie było grono zyskujących na wartości akcji średnich firm. Gwiazdą były drożejące o ponad 70 proc. akcje Mercatora, ale warto zwrócić uwagę na dość dynamiczną spadkową korektę na sesji czwartkowej i w piątek rano. O niemal 11 proc. zyskiwały akcje Kruka. O ponad 5 proc. w górę szły papiery Bogdanki, o 1,5 proc. drożały papiery Ciechu, o ponad 4,5 proc. zwyżkowały walory GPW. W odróżnieniu od Ciechu, o 6 proc. w dół szły akcje Grupy Azoty. O ponad 4 proc. taniały papiery Celon Pharmy. Spadkową tendencję kontynuują walory AmRestu, tym razem taniejąc o 3,5 proc., zbliżając się w okolice dołka z końca marca.

Złote czasy złota

Złoto nie przestaje pozytywnie zaskakiwać. Do piątkowego poranka drożało o ponad 4 proc., najmocniej od połowy kwietnia, gdy obawy związane z pandemią były kwestią dominującą na rynkach finansowych. Obecnie wciąż odgrywają sporą rolę, ale ostatni zryw ceny kruszcu należy wiązać raczej z osłabieniem dolara. Niemniej jednak tak dynamiczna zwyżka jest sygnałem, że inwestorzy, mimo dobrych nastrojów na giełdach, nie zapominają o zabezpieczeniu się przed ryzykiem. Od początku roku notowania złota idą w górę o prawie 24 proc. Lepszą stopę zwrotu można było osiągnąć jedynie inwestując w tak niszowe towary, jak uran, sok pomarańczowy i mleko. Potwierdzeniem dobrej passy na złocie są notowania srebra, które zazwyczaj z pewnym opóźnieniem podążają śladem droższego kolegi. Od początku roku drożeje ono o 27 proc., a od poniedziałku do piątkowego poranka jego notowania szły w górę 15 proc. Wracając jednak do złota, warto zwrócić uwagę, że w czwartek w najlepszym momencie jego notowania zbliżały się do 1898 dolarów za uncję. To zaledwie 23 dolary mniej, niż wynosi dotychczasowy historyczny rekord z września 2011 r. Jeśli ktoś nie ma choćby odrobiny złota, może pluć sobie w brodę albo założyć się o to, czy wspomniany rekord zostanie pobity w najbliższym czasie. Należy przypomnieć, że po długim okresie niełaski, hossa na rynku złota zaczęła się na przełomie lat 2015–2016, a jej zasięg wynosi 80 proc. W tym czasie S&P 500 zyskał około 60 proc. i dwukrotnie dostarczył swoim zwolennikom powodów do zawału serca, tracąc pod koniec 2018 r. prawie 20 proc. i zniżkując o 35 proc. w pierwszych miesiącach obecnego roku. W ostatnich dniach mocno w górę szły też notowania platyny (o ponad 10 proc.) i palladu (o ponad 7 proc.). Z niewielką spadkową korektą mieliśmy natomiast do czynienia na rynku miedzi. Kontrakty terminowe na ten metal zniżkowały do czwartku o niespełna 1 proc. Poziom 300 centów za funt jest na razie zbyt trudny do pokonania. Mocno trzymało się jednak aluminium, drożejąc o ponad 2,5 proc. Nie ma przełomu na rynku ropy naftowej. Do czwartku WTI drożała o nieco ponad 1 proc., do 41 dolarów za baryłkę. Notowania Brent szły w górę o zaledwie 0,5 proc., do nieco ponad 43 dolarów.