47–53 tys. pkt – tu może się ukształtować kolejny dołek giełdowego cyklu

Zgodnie z naszą ubiegłoroczną prognozą, w tym roku mamy do czynienia z kolejną cykliczną falą spadkową WIG-u. Sprawdzamy, do jakich poziomów musiałby jeszcze zniżkować indeks, by spełnione były kryteria charakterystyczne dla większości historycznych cyklicznych dołków (czytaj: okazji do kupowania).

Aktualizacja: 24.06.2018 18:08 Publikacja: 24.06.2018 07:36

47–53 tys. pkt – tu może się ukształtować kolejny dołek giełdowego cyklu

Foto: Fotolia

Cechą specyficzną naszych analiz dotyczących polskiego rynku akcji jest połączenie takich elementów, jak podejście kontrariańskie, cykl giełdowy, wskaźniki makroekonomiczne, wyceny akcji. Bazując na tych elementach na przestrzeni ubiegłego roku konsekwentnie ostrzegaliśmy, że w 2018 r. na warszawski parkiet może nadejść cykliczna słabość. I jak widać tak się faktycznie dzieje.

Tak jak w zeszłym roku zastanawialiśmy się nad potencjalnym szczytem cyklu giełdowego na GPW, tak teraz zaczynamy dla odmiany zastanawiać się na potencjalnym... dołkiem tego cyklu. Aby rozjaśnić sytuację, sięgniemy po sprawdzone narzędzia.

Cykl Kitchina

Najbardziej „mechanicznym" podejściem do tematu jest tzw. cykl Kitchina, czyli około 40-miesięczny (według naszej optymalizacji są to jakieś 42 miesiące). Jeśli interpretować tę koncepcję bardzo dosłownie, to potencjalny dołek cyklu na GPW należałoby umiejscowić dopiero w okolicach sierpnia... 2019 r. (42 miesiące od dołka z lutego 2016).

Do tego wniosku należy podchodzić jednak z rezerwą, bo w praktyce cykl Kitchina nie jest aż tak precyzyjny, jak by się chciało. Zdarzały się fazy spadkowe znacznie krótsze od modelowej średniej. Przykładowo w 2011 r. WIG osiągnął najniższy punkt aż osiem miesięcy przed modelowym terminem. Nie przywiązujmy się więc nadmiernie do tej koncepcji.

Pozostając jeszcze przez chwilę przy podejściu czysto mechanicznym (abstrahując od fundamentów), można zauważyć jeszcze jedną ciekawostkę. W przeszłości żadna fala spadkowa w ramach cyklu nie zakończyła się, zanim WIG nie osiągnął przynajmniej około 2-letniego minimum. Oczywiście w najgorszym przypadku (2008/2009) indeks zjechał nawet do poziomu najniższego od ponad pięciu (!) lat, więc owe dwuletnie minimum należy raczej traktować jako warunek minimalny.

W tym miejscu pojawia się naturalne pytanie – kiedy WIG osiągnie dwuletnie minimum w obecnych okolicznościach? Zła wiadomość jest taka, że indeks od tego pułapu dzieli na razie spory dystans. Dwuletnie minimum znajduje się bowiem na poziomie około 43,5 tys. pkt. Dojście tam wymagałoby podwojenia dotychczasowej zniżki. Lepsza wiadomość jest natomiast taka, że ten „docelowy" pułap niebawem zacznie się szybko podnosić, szczególnie na przestrzeni lipca, a potem począwszy od listopada. Gdyby WIG miał się znaleźć najniżej od dwóch lat dokładnie na koniec br., to musiałby spaść już „zaledwie" do około 51,9 tys. pkt. Innymi słowy, pod tym względem czas działa niejako na korzyść.

Co na to RSI?

Nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z kolejną cykliczną fazą spadków na GPW

Nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z kolejną cykliczną fazą spadków na GPW

Quercus TFI

Przejdźmy dalej w tych rozważaniach do kolejnego elementu. Na cykl giełdowy spoglądamy często przez pryzmat naszego ulubionego wskaźnika technicznego – RSI (w wersji opartej na danych miesięcznych). Przy jakich poziomach tego oscylatora dobiegały końca cykliczne fale spadkowe WIG-u? W najbardziej katastroficznym przypadku (początek 2009 r.) RSI zszedł aż do 22,6 pkt. Ale to przypadek zdecydowanie oderwany od normy, bo wszystkie pozostałe cztery przypadki uplasowały się w rejonie 34,7–41,4 pkt. Dla porównania, obecnie oscylator jest na poziomie poniżej 50 pkt. Pokusiliśmy się o prostą symulację. O ile musiałby jeszcze spaść WIG, by RSI znalazł się w rejonie typowym dla większości historycznych dołków? Wychodzi na to, że dołka cyklu należałoby szukać w strefie około 47–55 tys. pkt. Te wyniki ciekawie komponują się z wcześniejszymi obliczeniami dotyczącymi dwuletniego minimum.

Pora na fundamenty

PARKIET

Oczywiście bazowanie jedynie na aspektach czysto statystycznych/technicznych mogłoby dać wadliwy obraz sytuacji, jeśli nie zerkniemy też na element fundamentalny. Przykładowo naszym zdaniem zupełnie mylące byłoby proste porównywanie obecnej fali spadkowej z tą z roku 2008. Dlaczego? Bo wyceny akcji na GPW są na zupełnie innych poziomach. Cykl zobrazować można np. za pomocą wskaźnika cena/wartość księgowa (P/B).

Quercus TFI

Zauważmy, że już zaledwie parę procent brakuje, by wskaźnik ten spadł do cyklicznego dołka z 2003 r. Jednak do pozostałych dołków jeszcze trochę brakuje. Ile? Najwięcej oczywiście do minimum z lutego 2009 r., kiedy to P/B zanurkował do zaledwie 0,86. Jednak ponownie powtórzmy, że to był przypadek absolutnie oderwany od normy, okres rekordowej paniki na GPW. Jako bardziej miarodajne traktujemy przypadki z lat 2012 (P/B na poziomie 1,05) i 2016 (1,08). Aby wskaźnik osiągnął te pułapy, WIG musiałby spaść do około 49–50 tys. pkt (przy założeniu stałej wartości księgowej – w praktyce pomału rośnie).

Jak pogodzić ze sobą te wszystkie symulacje? Jako docelowy można naszym zdaniem traktować rejon około 47–53 tys. pkt. W tej strefie spełnione byłoby kilka kryteriów:

(a) oscylator RSI byłby już w strefie, w której ukształtowała się większość historycznych dołków,

(b) wyceny mierzone wskaźnikiem P/B byłyby już na poziomach dołków z lat 2012 i 2016,

(c) WIG spadłby do co najmniej dwuletniego minimum.

Reasumując, poszukiwanie dołka giełdowego cyklu to zadanie z natury bardzo trudne, bo na krótką metę wiele zależy od trudnych do skwantyfikowania emocji rynkowych. Powyższe szacunki należy traktować nie tyle jako prognozę sensu stricte (coś co musi się wydarzyć), lecz raczej jako symulację (co może się wydarzyć, jeśli traktować historię jako wskazówkę).

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty