Po otwarciu restauracji w Niemczech wydaje się, że sytuacja wraca do normy. Niektórzy specjaliści zwracają jednak uwagę, że dane nie są do końca porównywalne. Po pierwsze poziom rezerwacji dotyczy pogodnego weekendu. Przede wszystkim jednak rok wcześniej rezerwacje nie były konieczne - obecnie, ze względu na konieczność zachowania odpowiedniego dystansu w lokalu, trzeba ich dokonywać. Na dodatek w lokalach może być zajęte maksimum 60 proc. miejsc.
W USA, Kanadzie, Australii a zwłaszcza Wielkiej Brytanii poziom rezerwacji jest niższy nawet o prawie 100 proc. Od 1 czerwca, po wielotygodniowej przerwie, otwarto restauracje w Holandii i Finlandii. W pierwszym z tych krajów z lokalu może korzystać jednocześnie 30 osób i konieczna jest rezerwacja. Na pewno zatem porównanie rezerwacji pokaże ogromny wzrost. W Finlandii ograniczono godziny otwarcia, a lokal może być zapełniony maksimum w połowie.
Na pewno jednak branża restauracyjna musi się liczyć z drastycznym spadkiem dochodów. W Polsce pokazał to już I kwartał, jednak prawdziwy wpływ na sytuację pokaże kwartał drugi. Jak mówił Parkietowi Krzysztof Kawa, analityk Ipopemy, spośród spółek najbardziej dotkniętych negatywnym wpływem epidemii na wyniki II kwartału należałoby wymienić AmRest. - Ze względu na ograniczenia związane z pandemią na większości rynków, na których działa spółka, przez większą część kwartału restauracje były zamknięte lub możliwe były jedynie zamówienia z odbiorem osobistym lub z dostawą - podkreślał. Analityk przewiduje, że w II kwartale AmRest wykaże stratę.