Z likwidacji otwartych funduszy emerytalnych rząd chce 17 mld zł

Rząd szacuje, że 80 proc. członków OFE zdecyduje się na przeniesienie zgromadzonych tam pieniędzy na indywidualne konta emerytalne. Przy operacji tej pobierze 15 proc. prowizji, co w dwa lata da mu 17 mld zł.

Publikacja: 29.05.2019 13:05

Z likwidacji otwartych funduszy emerytalnych rząd chce 17 mld zł

Foto: Adobestock

Jest projekt ustawy, która ma zlikwidować otwarte fundusze emerytalne. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami premiera pieniądze blisko 16 mln członków OFE mają być przeniesione na ich indywidualne konta emerytalne lub na konta w ZUS. Domyślnie mają trafiać na IKE, jeśli jednak członek OFE złoży specjalną deklarację, pieniądze z jego konta w OFE pójdą na konto w ZUS.

– To będzie swoista prywatyzacja pieniędzy zgromadzonych w OFE. Oddamy te pieniądze Polakom – mówił w kwietniu premier Mateusz Morawiecki.

Ile dostanie IKE, ile ZUS?

Szybko okazało się, że rząd chce mieć udziały z tej prywatyzacji. Od pieniędzy przenoszonych na IKE pobierze więc 15-proc. opłatę, w dwóch ratach: w 2020 r. i 2021 r. Opłata trafi do budżetu państwa. W ocenie skutków regulacji dołączonej do projektu ustawy w sprawie likwidacji OFE rząd szacuje, że na przeniesienie pieniędzy na IKE zdecyduje się 80 proc. członków otwartych funduszy emerytalnych. Zapłacą za to rządowi 8,6 mld zł w 2020 r. i 8,4 mld zł w 2021 r. W sumie więc prowizja, którą państwo pobierze za przeniesienie pieniędzy z OFE na IKE, sięgnie 17 mld zł.

„Wypłata środków z IKE będzie możliwa po osiągnięciu wieku emerytalnego i będzie wolna od jakiegokolwiek podatku. Z uwagi natomiast na fakt, że emerytury z ZUS są opodatkowane podatkiem dochodowym PIT wg stawki 18 lub 32 proc., dla zachowania równowagi celowe jest objęcie środków przenoszonych z OFE na IKE jednorazową zryczałtowaną opłatą w wysokości 15 proc. wartości środków na rachunku OFE, rozłożoną na dwie raty" – czytamy w uzasadnieniu projektu ustawy.

– Gdyby tej opłaty nie było, pieniądze te byłyby uprzywilejowane wobec emerytur wypłacanych z ZUS, które są opodatkowane – tłumaczył to krótko premier Morawiecki.

GG Parkiet

Pieniądze przeniesione na IKE będą podlegały dziedziczeniu, a te, które trafią do ZUS – nie. To wabik, który ma zachęcić członków OFE do pozostawienia pieniędzy na IKE.

Zagrożenie dla giełdy?

Aktywa OFE, które mimo wszystko trafią do ZUS, trafią do Funduszu Rezerwy Demograficznej. O tym, co się z nimi będzie działo, będzie jednak decydował Polski Fundusz Rozwoju za pośrednictwem swojego TFI. Autorzy projektu tłumaczą też, że „środki OFE są co do zasady zainwestowane na rynku kapitałowym i nie mają postaci gotówki – znacznie utrudnione byłoby więc skierowanie ich do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, ponieważ wymagałoby spieniężenia aktywów, co mogłoby wpłynąć niekorzystnie m.in. na sytuację na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie".

– Likwidacja OFE oznacza bezpośrednią pomoc dla budżetu państwa rozłożoną tylko na lata 2020 i 2021, więc ma pomóc w finansowaniu w tych dwóch latach obietnic wyborczych – komentuje prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.

Zwraca uwagę, że środki z OFE, które przejmie ZUS, stanowią niemal całkowicie akcje. – ZUS potrzebuje środków płynnych, więc może pojawić się na giełdzie nowa podaż akcji. Im większa ta podaż, tym lepiej dla rządu i finansów publicznych na krótką metę, ale gorzej dla prywatnych właścicieli akcji oraz przyszłych podatników i emerytów – uważa Stanisław Gomułka.

Ustawa ma wejść w życie 1 listopada 2019 r.

OFE: Dokończenie reformy może oznaczać podaż akcji na GPW

– Informacja o minimalnej alokacji w polskie akcje wynoszącej 90 proc. i obniżaniu jej co roku o 2,5 pkt proc. jest zgodna z oczekiwaniami. Szacuję – biorąc pod uwagę wcześniejsze słowa Pawła Borysa, prezesa PFR, o tym, że bazą będą aktywa już pomniejszone o opłatę przekształceniową – że alokacja „nowych OFE" w akcje wynosiłaby dzisiaj 92 proc. Zatem nie byłoby konieczności sprzedaży akcji, a nawet jedno z OFE musiałoby dokupić je za ok. 350 mln zł – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy Securities.

Według jego wyliczeń, gdyby OFE chciały zejść z alokacją do 90 proc., oznaczałoby to podaż polskich akcji do końca 2020 r. o wartości maksymalnie 3 mld zł. – Nie jest to jednak przesądzone. Prawdopodobnie „nowe OFE" zostawią sobie poduszkę i zachowają co najmniej 91-proc. alokację i podaż będzie mniejsza niż wspomniane 3 mld zł. W kolejnych latach każde zejście z limitem o 2,5 pkt proc. rocznie oznaczać może, zakładając wykorzystanie limitu w całości, podaż rzędu 3,4 mld zł – dodaje.

Maciej Marcinowski, analityk Trigona, zwraca uwagę, że nie jest wiadome, czy minimalna alokacja w polskie akcje ma dotyczyć całego „nowego OFE", czyli mającego powstać SFIO złożonego z subfunduszu emerytalnego i przedemerytalnego (co nic by nie zmieniało w porównaniu z poprzednimi szacunkami wpływu reformy na rynek), czy tylko subfunduszu emerytalnego. – Jeśli limity dotyczą tylko tego drugiego, to byłaby to negatywna wersja w porównaniu z poprzednią, bo oznaczałoby to konieczność zamiany części aktywów na obligacje – dodaje.

W projekcie znalazł się nowy element w porównaniu z poprzednimi informacjami. To mechanizm przypominający dotychczasowy „suwak bezpieczeństwa" – zakładający, że do subfunduszu przedemerytalnego będą przenoszone środki w miarę zbliżania się do wieku emerytalnego. Na pięć lat przed przejściem na emeryturę konieczne będzie dostosowanie struktury portfela, który musi stać się bardziej defensywny. – To będzie powodowało dodatkową podaż polskich akcji w porównaniu z kwietniową propozycją. Część osób, które są w przedziale wiekowym przed emeryturą, odpowiada według naszych szacunków za około 19 mld zł aktywów – mówi Jańczak.

Teraz średnia alokacja OFE to 85 proc. akcji, a 15 proc. to inne aktywa. Dla grupy w wieku przed emeryturą 70 proc. powinno być ulokowane w bezpieczne aktywa (obligacje i depozyty). Analityk Ipopemy szacuje więc, że może zajść w związku z tym potrzeba upłynnienia akcji (zarówno polskich, jak i zagranicznych) za kilka miliardów złotych. Nie wiadomo jednak, w jakim czasie miałoby to nastąpić.

Rząd zakłada, że 20 proc. aktywów OFE trafi do ZUS, a konkretnie do Funduszu Rezerwy Demograficznej, za którego zarządzanie ma stać się odpowiedzialne PFR TFI. – Limity inwestycyjne FRD zakładają, że fundusz mający środki przetransferowane z OFE może mieć maksymalnie 70-proc. alokację w polskie akcje, czyli 8 pkt proc. mniej niż obecnie, co oznaczałoby potencjalną podaż walorów – mówi Marcinowski.

Projekt zakłada wycenę aktywów przenoszonych do ZUS z OFE bazującą na stanie z końca stycznia 2020 r., ale jeżeli będzie ona niższa niż z 15 kwietnia 2019 r., to ZUS zaksięguje aktywa po wycenie właśnie z kwietnia. To może być kolejny element mający wpływ na decyzje członków OFE, bo projekt zakłada też, że jeśli wybiorą IKE, ich środki tam przenoszone zostaną pomniejszone o 15-proc. opłatę przekształceniową. Jeśli więc giełda spadnie wobec kwietnia tego roku, może to skłonić członków OFE do wyboru ZUS.

Pytania do... Marcina Wojewódki, członka zarządu Instytutu Emerytalnego

Czytał pan projekt ustawy, która ma zlikwidować OFE?

Czytam od rana. Zakłada to, co wcześniej zapowiadał premier, czyli przeniesienie aktywów zgromadzonych w OFE na Indywidualne Konta Emerytalne lub do ZUS. Przy przekazaniu pieniędzy na IKE rząd pobierze 15-proc. opłatę przekształceniową. Od pieniędzy przekazanych do ZUS opłaty nie będzie, będą za to obłożone podatkiem dochodowym przy wypłacie emerytury.

Co jeszcze pan wyczytał?

To, że rządowi chyba nie jest po drodze z ZUS. Woli, żeby większość aktywów z OFE trafiło na IKE. Świadczyć o tym może krótkie okienko transferowe, jakie członkowie OFE dostaną na ewentualne przeniesienie należących do nich pieniędzy nie do IKE, lecz do ZUS. Ustawa ma wejść w życie 1 listopada 2019 r., a czas na złożenie deklaracji o wyborze ZUS upływa 10 stycznia 2020 r. Po drodze są różne święta. Co więcej, deklarację należy złożyć nie w ZUS, lecz w OFE. Może tu chodzić o trzymanie członka OFE z dala od ZUS.

Niedawno ZUS ogłosił, że chce sięgnąć po pieniądze zgromadzone w OFE. Zapowiedział, że przygotowuje kampanię informacyjną dla członków funduszy i specjalny kalkulator, dzięki któremu będą oni mogli policzyć, o ile wzrośnie ich emerytura, jeśli przeniosą pieniądze do ZUS. Przekonuje też, że waloryzacja emerytur w ZUS była w ostatnich latach znacznie wyższa niż stopa zwrotu z inwestycji w akcje czy w obligacje. ZUS chce pokrzyżować plany rządu?

Widać, że rząd ma problem z ZUS. Premier będzie musiał jakoś go rozwiązać, jeśli chce, by większość aktywów OFE przeszła na IKE. A chce, bo jak zakłada projekt, na IKE mają trafić aktywa 80 proc. członków otwartych funduszy emerytalnych. W ten sposób budżet dostanie większą kwotę do dyspozycji. Rząd liczy, że zbierze w ten sposób 17 mld zł.

Co się stanie z aktywami, które mimo wszystko trafią do ZUS?

To też jest ciekawe. Wszystko, co trafi do ZUS, trafi do Funduszu Rezerwy Demograficznej. Do tej pory aktywami, które posiada ZUS, instytucja ta zarządzała wewnętrznie, decydował o tym departament zarządzania funduszami. Teraz środkami FRD ma zarządzać TFI PFR, który podlega Polskiemu Funduszowi Rozwoju. To jest czynność odpłatna. Ta opłata sięgnie w sumie kilkudziesięciu milionów rocznie. A to oznacza, że PFR będzie żył z pieniędzy emerytów.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty