Wezwania w toku. Inwestorzy mniej skłonni do większych zakupów

Exodus spółek z warszawskiej giełdy wciąż trwa, co jest efektem wezwań ogłoszonych jeszcze przed wybuchem pandemii. Czy trwający kryzys przyspieszy ten proces?

Aktualizacja: 11.05.2020 15:45 Publikacja: 11.05.2020 05:59

Foto: GG Parkiet

Zawirowania na rynkach i w gospodarkach związane z pandemią Covid-19 sprawiły, że fala wezwań na warszawskiej giełdzie opadła. Zdaniem ekspertów zainteresowanie skupami akcji i wezwaniami powróci, gdy minie okres niepewności i poprawią się możliwości finansowania takich transakcji.

Spółki znikają z giełdy

Do opuszczenia giełdowego parkietu szykują się kolejne spółki, co jest efektem wezwań ogłoszonych jeszcze przed wybuchem kryzysu. Przesądzony jest już los m.in. Baltony, Orbisu czy BSC Drukarni Opakowań. Wkrótce mogą do nich dołączyć kolejne, gdzie wezwania są na finiszu. Scenariusz wezwania często wygląda podobnie – ogłaszają je dotychczasowi właściciele, którzy nie widzą większych korzyści dla dalszej obecności firmy na giełdzie. Nie brakuje też wezwań, w wyniku których spółka zmienia właściciela. Znaczącą część wezwań stanowią te, w których celem jest przejęcie całkowitej kontroli przez inwestora i wycofanie z obrotu giełdowego. W minionym roku z warszawskiej giełdy wycofano 23 spółki. Z wyliczeń DM BDM wynika, że w ostatnich trzech latach było na GPW blisko 100 wezwań, których ostateczna wartość to ok. 15 mld zł, a ponad połowa z nich kończyła się wycofaniem spółki z rynku.

Poprzednie lata pokazały, że inwestorzy ogłaszający wezwanie muszą zaoferować atrakcyjną cenę, by przekonać pozostałych akcjonariuszy. Powodzenie wezwania często jest uzależnione od decyzji funduszy, do których należy większość pozostałych akcji, a OFE czy TFI skutecznie potrafią walczyć o swoje interesy. Jest im tym łatwiej, im większa jest determinacja wzywającego. Z raportu KPMG, który wziął pod lupę wezwania za okres od 2010 r. do 2018 r., wynika, że inwestorzy płacili średnio 16-proc. premię ponad cenę minimalną.

Nie zawsze jednak plany właścicieli dotyczące przejęcia wszystkich pozostałych akcji dochodzą do skutku. Szybko z giełdy nie zniknie Energa. W zakończonym wezwaniu za kwotę prawie 2,8 mld zł PKN Orlen skupił ponad 80,5 proc. akcji energetycznej spółki, dających 85,2 proc. głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. To nie wystarczy, by rozpocząć proces przymusowego wykupu akcji od akcjonariuszy mniejszościowych oraz szybko zrealizować plan wycofania spółki z warszawskiej giełdy. Przymusowy wykup udziałowców mniejszościowych wymaga kontrolowania co najmniej 95 proc. akcji. Nowy właściciel nie porzuca jednak całkowicie planów zdjęcia Energi z warszawskiej giełdy. – Orlen zawsze dążył do tego, by mieć 100 proc. akcji w każdej ze spółek. Jednak obecnie to nie jest dobry moment na takie rozważania, dlatego nie mamy teraz takich planów – mówił niedawno Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen.

W podobnej sytuacji jest węgierski deweloper Cordia, który w wyniku wezwania zwiększył zaangażowanie w akcjonariacie Polnordu do 92,29 proc. Na razie Cordia nie zadeklarowała dalszych kroków wobec dewelopera, choć wcześniej deklarowała, że nie ma w planach delistingu Polnordu.

Zakupy muszą poczekać

Niskie wyceny rynkowe mogą stanowią dobrą okazję dla właścicieli czy inwestorów branżowych, by tanio skupić akcje spółek. – Niskie wyceny są naturalną konsekwencją dramatycznego załamania koniunktury w sferze realnej i ogromnej niepewności co do ścieżki odbudowy aktywności gospodarczej. Zewnętrzny impuls, który wywołał szok gospodarczy, może stać się katalizatorem zmian, które w dłuższej perspektywie w przypadku wielu branż były nieuniknione. Nie spodziewam się, by najbliższe tygodnie przyniosły gremialny wzrost aktywności w zakresie skupów akcji, wezwań i delistingów – uważa Grzegorz Pułkotycki, dyrektor inwestycyjny w Starfunds.

W cenie eksperta jest jeszcze za wcześnie, by szacować realne skutki pandemii, ich wpływ na długoterminowe fundamenty spółek i skuteczność modeli biznesowych. Warto jednak brać pod uwagę, że spółki będące w trudnej sytuacji finansowej dla niektórych mogą stanowić potencjalną okazję do przejęcia. – Istotna będzie również skuteczność rządowych programów wspierających płynność przedsiębiorstw i ochronę miejsc pracy. Gdyby wsparcie okazało się niewystarczające, to duża liczba potencjalnych bankructw może zwiększyć liczbę transakcji kupna „distressed assets" – wskazuje. – Dziś obserwujemy ogromne dysproporcje w postrzeganiu tego, kto korzysta na pandemii (spółki technologiczne, producenci gier, producenci i dystrybutorzy dóbr pierwszej potrzeby), a kto jest jej ofiarą (detaliści sprzedający w tradycyjnych kanałach, deweloperzy powierzchni komercyjnych, banki). Pomiędzy nimi jest jednak całkiem spore grono spółek, które po przejściowym załamaniu wyników finansowych mogą stać się beneficjentami nowych trendów. Jednym z nich może być deglobalizacja i dywersyfikacja łańcuchów dostaw dla podmiotów z Europy Zachodniej. W takim scenariuszu niewykluczone byłyby bliższe związki kapitałowe z branżowymi podmiotami – ocenia.

Rynek w zawieszeniu

Z drugiej strony duża niepewność w gospodarce powoduje, że może być problem ze sfinansowaniem takich transakcji. – Firmom czy inwestorom trudniej może też być o kapitał do przeprowadzenia wezwania, choć dla spółek, które tylko nominalnie są notowane, a w obrocie jest niewiele akcji, oszczędności kosztowe związane ze statusem spółki publicznej mogą być pewną zachętą do wycofania z giełdy. Moim zdaniem w wielu przypadkach trudno jest właścicielowi ocenić pewność jego biznesu w części branż i wcale nie jest powiedziane, że aktualne ceny są atrakcyjne w długim terminie. Niepewność z tym związana obniży moim zdaniem zainteresowanie typowymi wezwaniami. Dla dużych firm spadek cen mniejszych konkurentów może być jednak powodem do zainteresowania się przejęciem, ale takich podmiotów zarówno po stronie kupującego, jak i potencjalnych celów zakupów na naszej giełdzie nie ma zbyt wielu – uważa Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM.

Wśród atrakcyjnych pod kątem przejęć czy ogłoszenia wezwań wymienia branżę przemysłową przy założeniu, że obecne kłopoty są tylko przejściowe. – Branże, które miałyby w niewielkim stopniu ucierpieć na pandemii, nie są już wyceniane tak atrakcyjnie. Generalnie jednak sądzę, że kwestia wezwań czy ściągania spółek z giełdy nie jest czymś, co obecnie zaprząta głowę właścicielom, a już na pewno nie zarządom spółek – podsumowuje.

Część ekspertów nie wyklucza, że może zacząć przybywać akcjonariuszy, zarządów spółek próbujących skupować akcje własne. – Będą to robić, mając zabezpieczone finansowanie działalności oraz będąc przekonanym, że spółka ma przed sobą dobre perspektywy. Jeśli chodzi o branże, to zwróciłbym uwagę na odzieżową, turystyczną, lotniczą, restauracyjną, hotelarską, a także finansową. Na chwilę obecną widzimy jednak zupełnie odwrotną tendencję. Spółki mają problemy z zobowiązaniami, walczą o pozyskanie finansowania. Decydują się na emisje nowych akcji czy rolowanie obligacji. Tendencja ta będzie się jednak zmieniać w miarę otwierania się gospodarek i powrotu popytu na ich usługi – uważa Adrian Apanel.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty