Pandemia na chwilę przytnie szkodliwe emisje

Z powodu zamrożenia gospodarek wielu krajów globalne emisje CO2 mogą spaść w tym roku najmocniej w historii. Jednak tylko na chwilę.

Publikacja: 21.04.2020 11:18

Foto: GG Parkiet

 

Walka z pandemią koronawirusa tymczasowo zamroziła wiele gospodarek świata. Mniejsza aktywność gospodarcza, zamknięcie energochłonnych fabryk, zawieszenie połączeń lotniczych, mniejsza produkcja energii elektrycznej – to wszystko przekłada się na spadek emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Według pierwszych prognoz skala tego zjawiska w całym 2020 r. może być rekordowa, niespotykana przy wcześniejszych światowych kryzysach. Mimo to organizacje walczące o ochronę klimatu nie ogłaszają sukcesu. I to nie tylko dlatego, że redukcja szkodliwych emisji zainicjowana została przez śmiercionośny wirus. Eksperci mają świadomość, że efekt jest krótkotrwały, a wraz z końcem pandemii kominy elektrowni znów zaczną mocniej dymić.

Idziemy na rekord, ale to za mało

Szacunki warto zacząć od Chin, skąd pandemia wzięła swój początek. Jak przewiduje Carbon Brief, emisje dwutlenku węgla w ciągu czterech tygodni po chińskim Nowym Roku zmniejszyły się tam aż o 25 proc., co odpowiada 200 mln ton CO2. W nieco dłuższej perspektywie – w ciągu siedmiu tygodni, gdy popyt na energię powoli się wznawiał, redukcja mogła sięgnąć około 18 proc., czyli 250 mln ton CO2. Wraz z odmrażaniem gospodarki zapotrzebowanie na energię i poziom emisji zanieczyszczeń zaczynały wracać do normy.

Jak sytuacja może wyglądać globalnie w skali całego roku? Szacunki na razie są niepewne i zmieniają się wraz z napływem nowych danych dotyczących realnego wpływu koronawirusa na światową gospodarkę. Carbon Brief przewiduje, że koronawirus zahamuje w tym roku emisję około 2 mld ton CO2, co stanowi 5,5 proc. światowych emisji z 2019 r. To byłby największy roczny spadek emisji, jaki kiedykolwiek odnotowano. Autor analizy Simon Evans z Carbon Brief wskazuje, że największą jak dotąd roczną redukcją emisji CO2 był spadek o 845 mln ton pod koniec II wojny światowej. Z kolei spadek po kryzysie finansowym z lat 2008–2009 zajmuje dopiero piąte miejsce, sięgając 440 mln ton.

Historia pokazuje, że emisje CO2 są ściśle powiązane z kondycją gospodarki, a najnowsze prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego nie napawają optymizmem. MFW szacuje, że globalny PKB skurczy się w tym roku o 3 proc., natomiast PKB samej strefy euro zanotuje aż 7,5-proc. spadek. Jak podkreślił, z takim załamaniem koniunktury świat nie miał do czynienia od tzw. wielkiego kryzysu z lat 30. XX w.

Simon Evans wskazuje jednocześnie, że zakładana na ten rok redukcja emisji dwutlenku węgla, choć rekordowa, będzie i tak zbyt mała, by dać szansę na zatrzymanie globalnego ocieplenia na poziomie 1,5 st. Celsjusza wonec czasów przedprzemysłowych. To pokazuje, jak wielka skala wyzwań stoi przed światem, jeśli chcemy powstrzymać zmiany klimatu.

To tylko efekt uboczny

Ostatnie dane Global Carbon Project z początku grudnia 2019 r. wskazują, że globalne emisje CO2 związane z wykorzystaniem paliw i działalnością przemysłu mogły wzrosnąć w minionym roku tylko nieznacznie – o 0,6 proc., do 36,8 mld ton. Do emisji z sektora energii odnosi się natomiast Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA). Według jej szacunków z lutego 2020 r. po dwóch latach wzrostu w 2019 r. globalne emisje z sektora energii nieoczekiwanie zatrzymały się na poziomie 33 mld ton. I to mimo że światowa gospodarka wzrosła w tym czasie o 2,9 proc. Złożyło się na to kilka czynników. Wśród nich IEA wylicza rosnącą rolę źródeł odnawialnych (głównie wiatrowych i słonecznych) w gospodarkach rozwiniętych, przestawianie energetyki węglowej na gazową oraz większą produkcję w elektrowniach jądrowych. Inne czynniki to łagodniejsza pogoda w kilku krajach i wolniejszy wzrost gospodarczy na niektórych rynkach wschodzących. – Musimy się upewnić, że rok 2019 zostanie zapamiętany jako ostateczny szczyt globalnych emisji, a to oznacza podjęcie działań teraz, aby doprowadzić do trwałego spadku w tej dekadzie – skomentował Fatih Birol, dyrektor wykonawczy IEA.

Szef agencji przyznał jednocześnie, że w tym roku możemy zaobserwować spadek emisji CO2 w wyniku wpływu koronawirusa na działalność gospodarczą, szczególnie w branży transportowej. – Ale bardzo ważne jest, byśmy zrozumieli, że nie będzie to wynik przyjęcia przez rządy i firmy nowych polityk czy strategii. Najprawdopodobniej będzie to krótkotrwały zastój, po którym może nastąpić odbicie emisji w miarę wzrostu aktywności gospodarczej – skwitował Birol. W jego ocenie rzeczywiste, trwałe ograniczenie emisji nastąpi tylko wtedy, gdy rządy i firmy wypełnią zobowiązania, które już ogłosiły lub wkrótce ogłoszą.

– Pandemia już znacząco obniżyła emisje, ale zdecydowanie nie jest to dobry sposób na ochronę klimatu. Niekontrolowany kryzys nie ma nic wspólnego z zaplanowanym działaniem, w którym maksymalizujemy korzyści, a minimalizujemy koszty – komentuje Urszula Stefanowicz z Polskiego Klubu Ekologicznego Okręgu Mazowieckiego, ekspertka Koalicji Klimatycznej. Podkreśla, że obecna redukcja nie jest trwałym zjawiskiem. – Emisje zaczną ponownie rosnąć po zakończeniu pandemii. Tempo tego wzrostu będzie zależało w ogromnej mierze od decyzji, jakie podejmą władze polskie, europejskie i największych potęg gospodarczych świata – dodaje Stefanowicz. Przypomina, że podczas ostatniego kryzysu finansowego wielu polityków i ekspertów przeciwstawiało sobie potrzeby odbudowy gospodarki i ochrony klimatu. – Był to błąd wtedy, a jeszcze gorszy będzie teraz, kiedy coraz wyraźniej doświadczamy skutków kryzysu klimatycznego. Jeśli politycy zdecydują, że pandemia to dla nich okazja do osłabienia ram europejskiej polityki klimatycznej, systemu handlu emisjami, wymogów wobec linii lotniczych czy producentów samochodów, jeśli przekażą korporacjom duże środki bez dodatkowych warunków ich wykorzystania, a ponadto będą się domagać złagodzenia już istniejących zobowiązań, to emisje mogą wzrastać nawet szybciej niż przed pandemią – alarmuje Stefanowicz.

Aby uniknąć takiego scenariusza, IEA zaleca, by rządowe plany stymulujące odbudowę gospodarek w swojej centralnej części przewidywały wsparcie dużych inwestycji, które przyspieszą rozwój i wdrażanie technologii czystej energii, takich jak energetyka słoneczna i wiatrowa, wodór, baterie do samochodów elektrycznych czy wychwytywanie i wykorzystywanie CO2. – Przyniesie to podwójne korzyści: będzie stymulować gospodarki i przyspieszy przejście na czystą energię. Postęp, jaki osiągniemy w przekształcaniu infrastruktury energetycznej krajów, nie będzie tymczasowy, lecz może mieć trwały wpływ na naszą przyszłość – przekonuje Birol. – Podjęcie tych kroków jest niezwykle ważne, ponieważ połączenie koronawirusa i niestabilnych warunków rynkowych może odwrócić uwagę decydentów politycznych, liderów biznesu i inwestorów od przejścia na czystą energię – ostrzega szef IEA.

Między czarnym a zielonym kierunkiem

Nie jest dziś jeszcze oczywiste, jak poszczególne kraje, pogrążone w kryzysie po przejściu pandemii, podejdą do kwestii klimatycznych. Choć wiele organizacji wskazuje na konieczność kontynuowania, a nawet przyspieszenia, działań w kierunku rozwoju zielonych inwestycji i zmniejszania szkodliwego wpływu na środowisko, to osłabione walką z koronawirusem kraje mogą przychylniej spojrzeć na energetykę węglową i dać impuls do budowy nowych mocy w tym obszarze. Tę opcję już rozważają Chiny, gdzie znajduje się 41 proc. światowych projektowanych i już budowanych nowych mocy węglowych. – Chiny i inne rządy mogą ulegać pokusie inwestowania w energetykę węglową, aby pomóc swoim gospodarkom w odzyskaniu sił po pandemii Covid-19, ale wiąże się to z ryzykiem związania się z wysoko kosztowną energetyką węglową, która podkopie globalne cele klimatyczne – ostrzega Matt Gray z Carbon Trackera, współautor raportu „Political Decisions, Economic Realities".

Według Global Energy Monitor tylko od 1 do 18 marca w Chinach zatwierdzono więcej projektów budowy bloków węglowych niż w całym 2019 r. Sygnały płynące z chińskiej polityki wskazują, że możliwy jest tam nowy boom węglowy.

Próby zbojkotowania polityki klimatycznej w dobie pandemii pojawiają się też w Polsce. Wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski zaproponował niedawno, by Polska i inne państwa Unii Europejskiej samodzielnie dbały o klimat, co wiązałoby się z likwidacją europejskiego systemu handlu emisjami albo przynajmniej z wyłączeniem z tego mechanizmu polskich instalacji. Miałoby to pomóc polskiej gospodarce stanąć na nogi po pandemii. Podobny apel wystosował niedawno europoseł Grzegorz Tobiszowski.

Pytany o opinię w tej sprawie minister klimatu Michał Kurtyka odpowiedział: – Nie mamy na tym etapie sygnałów o działaniach Komisji Europejskiej w zakresie krótkoterminowych zmian w systemie handlu emisjami. Niemniej jeśli trudna sytuacja gospodarcza będzie się utrzymywać, będziemy proponować Komisji wprowadzenie doraźnych rozwiązań mogących wpłynąć na poprawę sytuacji.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty