Fed łagodzi obawy, Trump podsyca nadzieje

Pierwsze sygnały słabnięcia amerykańskiej gospodarki wciąż pozostają w cieniu gołębich zapowiedzi Fedu. Jednocześnie zwiększają się szanse na porozumienie między USA a Chinami.

Publikacja: 24.02.2019 11:20

Obawy inwestorów równoważone są wiarą w moc polityki pieniężnej głównych banków centralnych świat, w

Obawy inwestorów równoważone są wiarą w moc polityki pieniężnej głównych banków centralnych świat, w tym w Fedu, którego szefem jest Jerome Powell.

Foto: AFP

Osłabienie w globalnej gospodarce zaczyna się coraz wyraźniej rozprzestrzeniać, jednak na inwestorach nie robi to na razie specjalnego wrażenia. Obawy równoważone są wiarą w moc polityki pieniężnej głównych banków centralnych świata.

W gospodarkach skrzypi, giełdy niewrażliwe

Do złych informacji ze strefy euro zdążyliśmy się już przyzwyczaić, ale nadchodzą z niej kolejne negatywne sygnały. Wstępny odczyt PMI dla niemieckiego przemysłu za luty pokazuje spadek wskaźnika do 47,6 punktu, czyli poziomu najniższego od końca 2012 r. Poniżej krytycznego poziomu 50 punktów obniżył się także wskaźnik dla całej strefy euro. Po raz pierwszy od płowy 2013 r. Podobne wieści napłynęły w czwartek z Japonii.

Coraz więcej rys pojawia się także w gospodarce amerykańskiej. Po niedawnym zaskakującym spadku sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej mamy niższe odczyty PMI i ujemną wartość indeksu wskaźników wyprzedzających oraz spadek indeksu Fed z Filadelfii z 17 do minus 4,1 punktu. A także niższą sprzedaż domów na rynku wtórnym. Nastroje poprawiają doniesienia o wyraźniejszych postępach w amerykańsko-chińskich negocjacjach, w których podobno znacznych postępów dokonano w wielu ważnych dziedzinach. Rosną natomiast obawy dotyczące wprowadzenia amerykańskich ceł na europejskie auta.

Mimo wszystko indeks giełdy we Frankfurcie w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia szedł w górę o ponad 1 proc., starając się zbliżyć do 11 500 punktów. Nikkei drugi tydzień z rządu zalicza zwyżkę sięgającą 2,7 proc., docierając do poziomu najwyższego od połowy grudnia ubiegłego roku. Dobre humory nie opuszczają inwestorów w Londynie, gdzie indeks zwyżkował do czwartku o ponad 1 proc. Nie najgorsze nastroje panowały także na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Markets rósł o prawie 1 proc., oznaki lekkiej słabości wykazując dopiero w czwartek. O 2,6 proc. w górę szedł Shanghai Composite, który w czwartek momentami zbliżał się do 2800 punktów, czyli do poziomu najwyższego od września ubiegłego roku, jednak pod koniec dnia zaliczył wyraźne cofnięcie.

W czwartek zaczęła się też chwiać wzrostowa tendencja na parkiecie nowojorskim, ale ostatecznie główne indeksy spadły zaledwie po około 0,4 proc., a bilans czterech pierwszych sesji był neutralny. Niemniej jednak marsz S&P 500 w kierunku 2800 punktów, czyli poziomu, który może odegrać rolę oporu dla byków, został powstrzymany, co może świadczyć o wyczerpującym się potencjale zwyżki i ostrzegać przed wyczerpywaniem się wzrostowego potencjału. Sporo zależeć może od kolejnych danych makroekonomicznych. Spośród tych, które pojawią się w najbliższych dniach, istotne znaczenie może mieć wstępny szacunek amerykańskiego PKB za czwarty kwartał ubiegłego roku.

Zmienne nastroje na Książęcej

Choć bilans pierwszych czterech sesji minionego tygodnia wyszedł w przypadku głównych indeksów warszawskiego parkietu niemal na zero, to jednak emocji nie brakowało. W pierwszych dniach w segmencie największych spółek dominowały korekcyjne nastroje. WIG20 pozostawał wyraźnie poniżej 2350 punktów i nie reagował na niezłe nastroje dominujące w otoczeniu.

Te zaległości byki postanowiły odrobić za jednym zamachem w środę, windując indeks od razu o 2 proc. w górę. Ich zapał okazał się jednak przesadzony i już dzień później musiały zdecydowanie spuścić z tonu, oddając 1,3 proc. i godząc się na powrót poniżej 2350 punktów. Choć w efekcie zmiany są niewielkie, to jednak taka nerwowa huśtawka nastrojów nie robi najlepszego wrażenia i utrudnia ocenę dalszego rozwoju wypadków. Niełatwo też wskazać przyczynę czwartkowego tąpnięcia. Po stronie otoczenia mieliśmy lekkie umocnienie się dolara, lekkie spadki kontraktów na S&P 500 i zapowiedź korekty na rynkach wschodzących. Na rodzimym podwórku niepokoić mogło przyspieszenie prac nad ustawą frankową, której projekt został przyjęty przez sejmową komisję i skierowany do dalszych prac. Tyle tylko, że to wcale nie akcje banków najmocniej traciły w czwartek na wartości, ale spółki będące ulubieńcami inwestorów zagranicznych, takie jak PZU, zniżkujące o 2,8 proc., czy KGHM, tracące 2,6 proc., choć i walory PKO BP taniały o „solidne" 2 proc. Generalnie wyprzedaż objęła niemal całą stawkę blue chips z wyjątkiem CCC, Orange i Tauronu. Na razie WIG20 zawieszony jest mniej więcej w połowie dystansu między 2300 a 2400 punktów, czekając na poważniejsze impulsy, które prawdopodobnie nadejdą z zewnątrz.

Na tym tle wyraźnie lepiej poradził sobie segment średnich firm, który dzięki temu, że uniknął czwartkowej wyprzedaży, kończył tydzień zwyżką o 0,9 proc. i powrotem powyżej 4100 punktów. Choć to niezbyt wielkie osiągnięcie, to jednak wskaźnik utrzymuje się w lekkiej tendencji wzrostowej już od końca grudnia ubiegłego roku, poddając się jedynie jednej krótkiej, choć groźnie zapowiadającej się, korekcie z połowy lutego. W tym segmencie również obserwujemy oczekiwanie na impuls, który mógłby nadać kierunek zmianom wskaźnika. W przypadku mWIG40 będą to prawdopodobnie wyniki spółek i zapowiedzi na bieżący rok. Ostatnie dni do szczególnie udanych mogą zaliczyć między innymi posiadacze akcji Playa, Dino, Sanoka, Grupy Azoty i Ciechu. Walory Azotów zyskują od początku roku prawie 48 proc. i są liderem segmentu średnich firm, a papiery Ciechu rosną o niemal 30 proc. Analitycy DM BOŚ podnieśli cenę docelową akcji Azotów z 24,1 do 51,5 zł, zaś Ciech poinformował o odwróceniu odpisu o wartości 260 mln zł, co powiększy zysk netto za 2018 r. Zimny prysznic spadł na głowy akcjonariuszy Trakcji po publikacji wyników finansowych za czwarty kwartał ubiegłego roku i informacji o konieczności podwyższenia kapitału akcyjnego. Spółce ciążą kontrakty zawierane w okresie słabszej koniunktury. Przecena walorów sięgnęła niemal 27 proc. Słabo radzą sobie papiery części średnich firm przemysłowych, między innymi Stalproduktu, Boryszewa, Forte, Kęt i Famuru.

Słabnie i tak nie najmocniejszy impet wzrostowej tendencji w przypadku sWIG80. Od połowy lutego indeks walczy o utrzymanie się w okolicach 11 500 punktów, myśląc bardziej o obronie niż o kontynuacji ruchu w górę. Bilans pierwszych czterech sesji minionego tygodnia to spadek o 0,8 proc., oznaczający pierwszą poważniejszą rysę od ośmiu tygodni. W ostatnich dniach ilościowo wyraźnie przeważają spadkowicze, wśród których prym wiodły papiery Agory po informacji o umowie kupna Radia Zet i Torpolu, zmrożone przez wieści z Trakcji. Spore spadki zanotowały ceny walorów Dom Development i PHN. Mocno w górę szły akcje Idea Banku oraz PCM, o które walczą w wezwaniu PKO Leasing, PSC i Hitachi Capital.

Ropa nie daje za wygraną, złoto pasuje

Notowania ropy naftowej kontynuują proces odrabiania strat. Nadzieje związane z ograniczeniem podaży zaczynają powoli przeważać nad obawami dotyczącymi popytu, w kontekście spowolnienia w globalnej gospodarce. Cena WTI dotarła w czwartek w okolice 57 dolarów za baryłkę, czyli poziomu najwyższego od listopada ubiegłego roku. Od grudniowego dołka surowiec podrożał już o 34 proc., a więc trudno mówić, że jest tanio. Brent dociera do 67 dolarów, zwyżkując w tym czasie o 31 proc. Mocno wzrosły zapasy surowca w Stanach Zjednoczonych, ale jednocześnie zanotowano wyraźny spadek w przypadku benzyny i destylatów.

Po krótkiej spadkowej korekcie sprzed kilku dni wzrostową tendencję kontynuowały notowania miedzi przy wyraźnie zwiększonej dynamice. Kontrakty terminowe na ten metal zaliczyły zwyżkę o 3,6 proc. w trakcie ostatnich czterech sesji, co oznacza największą tygodniową zwyżkę od połowy listopada ubiegłego roku. Dobre nastroje to wynik informacji o zwiększonej stymulacji monetarnej w Chinach oraz doniesienia o postępach w amerykańsko-chińskich negocjacjach handlowych. W środę kontrakty przekroczyły poziom 290 centów za funt i były notowane najwyżej od lipca ubiegłego roku. Czwartek przyniósł niewielką korektę i powrót poniżej przebitego właśnie poziomu. Dalsze losy rynku zależeć będą prawdopodobnie od wyniku rozmów na linii USA–Chiny.

Nabierający w ostatnich dniach dynamiki rajd na rynku złota uległ w czwartek niespodziewanej mocniejszej korekcie. Notowania kruszcu, które we wtorek z impetem przebiły 1340 dolarów za uncję, a w środę jeszcze ten wynik poprawiły, dzień później zaliczyły spadek o 1,6 proc. i powrót do 1327 dolarów. Ponieważ cofnięcie to nastąpiło w warunkach kontynuacji osłabienia dolara, można przypuszczać, że powodem spadku była realizacja zysków z długich pozycji. Od połowy listopada ubiegłego roku notowania złota poszły w górę o ponad 12 proc. Biorąc pod uwagę retorykę Fedu, można zakładać, że poważniejsze spadki notowaniom złota nie grożą, a tendencja wzrostowa ma szansę być kontynuowana.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty